"— Mikołaj gdzieś zginął — oznajmiła. — Nie ma go od wczoraj.
— Jak to: nie ma? — spytałem niezbyt sensownie, bo przecież wyraziła się całkiem jasno.
— Wyszedł, kiedy nie było mnie w domu, i dotąd nie wrócił. Zgłosiłam to dziś rano milicji, ale odpowiedzieli mi, że mogą przyjąć meldunek dopiero po dwóch dobach.
— Taka jest zasada — wyjaśniłem. — Na noc nie wraca wielu ludzi, a następnego dnia się odnajdują. Czy sprawdziła pani w pogotowiu?
— Sprawdziłam, w wypadkach go nie ma. W izbie wytrzeźwień — dodała po chwili zażenowana — też nie.
— Pił ostatnio tak ostro? — zdziwiłem się. Surmak nigdy nie stronił od wódki, lecz jako klienta izby wytrzeźwień nie wyobrażałem go sobie. Nawet po dużym piciu trzymał się dobrze, a takich milicja nie zgarnia.
— Nie — zaprzeczyła skwapliwie Weronika. — Ale dla zupełnej pewności dzwoniłam i tam. Do pana przyszłam, żeby spytać, czy nie dałoby się jakoś wpłynąć na milicję. Mikołaj nie jest
z tych, co nie wracają na noc, a potem się znajdują. Nigdy się to dotąd nie zdarzyło..."
— Jak to: nie ma? — spytałem niezbyt sensownie, bo przecież wyraziła się całkiem jasno.
— Wyszedł, kiedy nie było mnie w domu, i dotąd nie wrócił. Zgłosiłam to dziś rano milicji, ale odpowiedzieli mi, że mogą przyjąć meldunek dopiero po dwóch dobach.
— Taka jest zasada — wyjaśniłem. — Na noc nie wraca wielu ludzi, a następnego dnia się odnajdują. Czy sprawdziła pani w pogotowiu?
— Sprawdziłam, w wypadkach go nie ma. W izbie wytrzeźwień — dodała po chwili zażenowana — też nie.
— Pił ostatnio tak ostro? — zdziwiłem się. Surmak nigdy nie stronił od wódki, lecz jako klienta izby wytrzeźwień nie wyobrażałem go sobie. Nawet po dużym piciu trzymał się dobrze, a takich milicja nie zgarnia.
— Nie — zaprzeczyła skwapliwie Weronika. — Ale dla zupełnej pewności dzwoniłam i tam. Do pana przyszłam, żeby spytać, czy nie dałoby się jakoś wpłynąć na milicję. Mikołaj nie jest
z tych, co nie wracają na noc, a potem się znajdują. Nigdy się to dotąd nie zdarzyło..."