“Tak mówi o sobie ojciec. Ale ja wiem, że się myli, bo jestem dorosła znacznie dłużej niż on, całe swoje życie jestem dorosła, tak jak on całe swoje życie nie jest.”
Nie tylko niedorosły, lecz przede wszystkim zadufany i zapatrzony w siebie ojciec, któremu rodzicielstwo znudziło się już po kilku pierwszych tygodniach życia dziecka. Nieobecny przez ponad trzy dekady, niezainteresowany, pojawiający się czasem “z doskoku”, nagle staje w drzwiach mieszkania dorosłej córki-Oli.
Przybywa i zostaje, a czytelnik brnie w odmienioną nagle codzienność tej rodziny, lawirując między wspomnieniami obu bohaterów - wyłuskując kolejne puzzle, składające się na portret tego człowieka. Uczestnicząc w małym śledztwie córki, poznajemy również powód, który ostatecznie przywiódł narcystycznego ojca na próg jej życia.
“Swobodne wpadanie” Katarzyny Pochmary-Balcer, to napisana lekkim, pełnym ironii językiem historia toksycznej relacji ojca z córką. I choć nie brak tutaj humoru, czujemy, że całość podszyta jest cierpką nutą żalu, rozczarowania, ale przede wszystkim tęsknoty - do tego czego nie było..
Nie sposób nadrobić stracony czas, można jednak spróbować wykorzystać jak najlepiej możliwości, które teraźniejszość. Tylko czy ojciec zagoniony przez swoje winy w sam środek egzystencji córki, zechce skorzystać z takiej szansy?
Niewielkie mieszkanie na ósmym piętrze staje się areną, na której ścierają się siły dwóch pokoleń, światopoglądów i moralności. Podczas dziewięciu miesięcy przymusowej koegzystencji relacja tych dwojga ludzi może zmienić oblicze, ale czy będzie to dobra zmiana? 🤭
Przyznam, że ostatnio coraz bardziej przemawiają do mnie te krótkie, acz treściwe formy. “Swobodne wpadanie” przyniosło kilka ciekawych spostrzeżeń dotykających natury człowieka oraz interesujących skojarzeń i zestawień językowych. Otulił mnie, znany z autopsji, klimat lat 90.
Pochmara-Balcer w tej przestrzeni kilku pokojów tworzy teatralną wręcz dramaturgię, rozkładając na czynniki pierwsze niedoskonałe relacje ojca z Oluchną. “Swobodne wpadanie” udawania, że czasem najdalej jest nam do tych, którzy powinni być najbliżej. Czytajcie!