„Niech myśli, że przejęłam się tym, co powiedział o wznowieniu przesłuchań. Oboje gramy w tym teatrze i oszukujemy się wzajemnie. Nie stać nas na szczerość i każde z nas ma swój własny powód”.
Tych powodów może być sześć.
Dobry thriller to taki, który trzyma czytelnika w napięciu od pierwszych do ostatnich stron. Tego możemy się spodziewać zaczynając przygodę z „Sześć powodów by umrzeć” Marty Zaborowskiej.
Śledczy Neuman i funkcjonariuszka Shi Lu przejmują sprawę zaginięcia Miriam Macharow, które miało miejsce przed sześcioma miesiącami, po tym jak zostają odnalezione spalone zwłoki kobiety w jej samochodzie na terenie dawnej fabryki Ursus. Morderstwo czy samobójstwo? W kostnicy jej mąż Konrad potwierdza tożsamość żony. Ale czy na pewno dobrze się jej przyjrzał? Adela, siostra tragicznie zmarłej żąda badania DNA. Aktorów kolejnych odsłon mamy w postaci Stana, przyjaciela Państwa Macharowów jak i najlepszego przyjaciela Konrada z lat dziecięcych oraz wspólnika. Florian to były a może obecny kochanek Miriam? Natalia była dziewczyna Floriana... Wielu tych bohaterów dzięki którym czytelnik z perspektywy każdego z nich dowiaduje się, co się działo po zniknięciu Miriam a miało ono miejsce w czwartą rocznicę ślubu jej i Konrada.
Ludzie patrzący z boku na Miriam myśleli, że ma idealne życie. Czy tak faktycznie mogło być? Idyllicznie? Czy to możliwe? A może Miriam zapragnęła uciec od tej idylli, gdyż ją przygniotła? Co się naprawdę wydarzyło owej marcowej nocy, gdy mąż konferencji pędził do żony? Czy śledczym uda się ustalić kto chciał usunąć ze sceny postać Miriam i dlaczego?
Czytelnik z rozdziału na rozdział odkrywa coraz więcej powiązań pomiędzy bohaterami oraz odkrywa ich głęboko skrywane sekrety. A takie miała również Miriam. Ponieważ zachłysnęła się Grą o czym jej najbliżsi nie wiedzieli...
Zachęcam do lektury.
Dziękuję, za możliwość zapoznania się z lekturą, Wydawnictwu Czarna Owca, autorce za imienny autograf oraz Pani Bognie z PRart Media.