Dawno już nie miałam w ręku takiego steku komunałów. Oczywiście, część z zawartych w książce myśli jest słuszna, ale nawrzucane do tekstu szuflami bez ładu i składu tylko drażnią. A ogólna wymowa? "Kobieta powinna zajmować się swoim zdrowiem, urodą i finansami". Zainteresowań, pasji, rodziny, przyjaciół - pani Loreau nie uwzględnia bądź nie ceni. Słowo "rodzina" pojawia się tylko w kontekście stwierdzenia, że gotowanie dla niej - podobnie jak chodzenie do teatru - to strata czasu. Pracować należy na pół etatu, czytać nie za dużo, ludźmi się nie zajmować, bo to odciąga od najważniejszych zajęć, czyli wcierania sobie oliwy w zadek. (Przy okazji: nie, oliwa wtarta w skórę nie dostaje się do krwiobiegu ani do kości. Gdyby nasza skóra była taka przepuszczalna, długo byśmy nie pożyli). Radzę omijać to "dzieło" szerokim łukiem.