"Tam, gdzie milczą róże" jest książką opisującą życie.
Główna bohaterka Anastazja, jest matką dwóch chłopców, żoną i do tego pracuje zawodowo. Nie cieszy jej już macierzyństwo, a do pracy chodzi odpocząć od domu. Na dodatek z mężem jej się nie układa. Jest kobietą, taką jak wiele innych, ale boi się przyznać, że jej źle. Niestety w naszym otoczeniu utarło się, że kobieta musi cieszyć się z wychowywania dzieci i nie może narzekać, że najchętniej zostawiłaby rodzinę i odjechała w siną dal. A to niestety powoduje tylko jeszcze większą frustrację i obwinianie siebie, że nie daje się rady.
W pracy poznaje Jagodę, kobietę na pierwszy rzut oka bardzo szczęśliwą, która w pracy otacza się ludźmi, nie da sobie na głowę wejść, a poza pracą dużo podróżuje z mężem. Tylko co kryje się pod maską wiecznego uśmiechu? Czy te wszystkie opowieści są prawdą? Jaką tajemnicę ukrywa pod maską szczęścia?
Pewnego dnia Anastazja będzie musiała się odważyć i ruszyć w daleką drogę, bo przeczucie, że coś złego dzieje się z Jagodą, nie daje jej spokoju. Czy to będzie dobra decyzja? Jak zmienią się losy tych dwóch kobiet?
Czytałam i nie było momentu żebym miała dość. Każda strona to walka wewnętrzna matki i żony. Autorka w swojej powieści ukazuje kilka ważnych tematów. Między innymi przemoc psychiczną i finansową, które bolą, nawet bardziej niż przemoc fizyczna. Bo słów rzuconych w przestrzeń nie można już cofnąć. Poniżanie, wieczne wyrzuty, pretensje i brak wsparcia osób nam najbliższych nie ułatwia życia i jeszcze bardziej potęguje poczucie, że jest się nic nie wartym.
Jest jednak przyjaźń, która pokona każdą przeszkodę. Podniesie na duchu, doda wiary w swoje możliwości i udowodni, że wystarczy jedna bliska osoba, by stanąć na nogi. Przyjaźń, która rosła w siłę z dnia na dzień i nie pozostawia bliskich w potrzebie.
Książkę Pauli Er powinna przeczytać każda matka, żona, kobieta. Bo my kobiety jesteśmy silne, tylko bardzo często o tym zapominamy. A "Tam, gdzie milczą róże" pokaże kobietom, że mamy prawo do gorszych dni, do chęci rzucenia wszystkiego w cholerę, ale i do wsparcia bliskich nam osób jak i przyjaciół. Że gorsze dni też są nam potrzebne, nie jesteśmy przecież robotami z wiecznym uśmiechem na twarzy, jesteśmy tylko ludźmi i mamy uczucia.