"Wiało grozą i poczuciem beznadziejności. W koło płacz, lament, jęki, zawodzenie. Setki imion wykrzykiwanych w rozpaczy. I ten smród spalonych ciał, spalonych ubrań, unoszący się nad powalonymi w postaci dymu. Obraz końca świata.”
Mam te szczęście od biedy znajdować się CZASEM w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie. Najpierw był to Kasprowy, a później Giewont. O ile na tym pierwszym tego szczęścia mi po prostu brakło, to na tym drugim miałam go aż w nadmiarze. Kiedy w 2019 roku piorun huknął w Giewont i poraził 150 osób, byłam TYLKO 5 km dalej (spędzałam w górach urlop i Giewont był w moich planach) jakieś 3 h po zejściu z innego szczytu i patrząc na to, co się tam działo, miałam w oczach autentyczny strach. W życiu nie widziałam tak silnych wyładowań...
Ta książka to hołd autorki dla tych co zginęli w górach wraz ze szczegółową relacją z dwóch, najgłośniejszych wypadków w polskich Tatrach - z akcji na Giewoncie oraz z Jaskini Wielkiej Śnieżnej - złożona z opinii ekspertów, świadectw poszkodowanych oraz relacji ratowników TOPR jakich nigdzie indziej nie znajdziemy. Przedstawiona jest również praca ratowników z różnej perspektywy, ich zmagania nie tylko z trudem niesionej pomocy poszkodowanym ale też z oceną, osadami ludzi z zewnątrz i ich absurdalnym, czasami, zachowaniem.
Opis o wydarzeniach na Giewoncie robi wstrząsające wrażenie, ale przy akcji ratunkowej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej opadły mi skrzydła. Człowiek naprawdę nie zdaje sobie sprawy z tego, co tam się na dole dzieje, z czym chłopaki z TOPR - u muszą się zmierzyć, jakich cudów dokonują i co przeżywają, żeby uratować człowieka. I jeśli nawet już wiedzą, że nic już nie da się zrobić, to i tak walczą dalej. Do samego końca.
Chylę czoła!