Oczywiście, są tutaj niedoskonałości. Fabuła nie wciąga aż tak bardzo. Brakuje też emocji, które mogłyby kruszyć kamienie i koniec końców w ustach czuć posmak sztuczności. Ale Wernic... Wiesław Wernic to dla mnie jeden z symboli dzieciństwa. Jak guma Turbo czy oranżada za dziesięć tysięcy. Bardzo cieszy mnie, że wznawia się tego autora i że dzisiejsi dwunastolatkowie również mogą za niego sięgnąć. Bo to są książki wręcz idealne do tego, aby zacząć indywidualną (poza szkolną) przygodę z czytaniem. Tekst jest prosty, jasno sformułowany i bez zbędnego rozmachu. Wszystko jest tutaj zwięzłe, precyzyjnie ułożone z poszanowaniem logiki. Dokładnie tak jak tytułowa preria, którą niezwykle łatwo jest sobie wyobrazić. A do tego mamy jeszcze ciekawą intrygę, co nieco o spaniu pod chmurką i tolerancji wobec Indian. "Tropy wiodą przez prerię" to inaczej mówiąc fajna wycieczka, na którą zabiera nas autor, co mogło być jego główną intencją, bo narrator to właśnie mieszczuch podczas pierwszej wyprawy w teren, gdzie uczy się co i jak. A my uczymy się razem z nim. I szafa gra :)