Od razu przyznam, że długo zastanawiałem się nad przeczytaniem "Uległości". Ostatecznie uznałem, że jest głosem w bieżącej dyskusji i się zdecydowałem.
Jest to moja pierwsza powieść autorstwa Houellebecq'a i chyba ostatnia, stąd nie wiem czy jest to jego słabsza praca, czy na normalnym poziomie.
Będę bezwzględny, ale szczery (nie mylić z obiektywizmem). "Uległość" jest dla mnie pretensjonalna i przeintelektualizowana. Skupienie sie na środowisku paryskich pisarzy, krytyków literatury i wykładowców uniwersyteckich przedmiotów humanistycznych samo w sobie nie jest czymś złym. Jednak analizy i odwołania do symboliki kodów czytelnych w świadku francuskojęzycznym zamyka powieści wiele czytelniczych drzwi. Nie mając podstawowej wiedzy o nurtach literackich końca XIX-wiecznej Francji, nie jesteśmy w stanie podążać za, być może celowymi aluzjami, nawiązaniami itd.
A nie mając tej wiedzy, z powieści zostaje banalna historyjka konformizmu zadowolonego z siebie, najedzonego i pozbawionego dawnej duchowości społeczeństwa zachodniego. Dla mnie to niewiele.
"Uległość" w moim odczytaniu intencji autora ma być political fiction z niedalekiej przyszłości. W takim rozumieniu wiele szczegółów mnie po prostu drażniło. Pada chociażby stwierdzenie, że główny bohater, znany wykładowca literatury XIX-wiecznej na paryskiej Sorbonie, właściwie nie przeczytał żadnej książki historycznej! Niemal sto stron później dowiadujemy się, że tan sam główny bohater, który każdą wolna chwilę spędza bądź na seksie (ewentualnie myśleniu o nim) oraz na kontemplowaniu podniet podniebienia, codziennie schodzi do skrzynki pocztowej po zamówione książki z amazonu. Chwilę wcześniej dowiadujemy się, że nowe islamskie władze zaproponowały mu wcześniejszą emeryturę (w wieku 40+) w wysokości 2x średniej krajowej. Następnie w rozmowie miedzy profesorami padają słowa, że konwertyci na islam cieszą się trzykrotnym wzrostem dotychczasowych pensji. Czyli islam przyniósł petrodolary i raj na ziemi, przynajmniej Francuzom-oportunistom?! Niestety na kolejnych stronach Houellebecq robi nielogiczny zwrot w zeznaniach i informuje, mimo chodem, o rządowych planach cięć socjalnych o 85%!
Nie wiem jak innych czytelników, ale mnie to razi i świadczy o niedoróbce warsztatowej.
Jedyne co zasługuje na wspomnienie, to kilkunastostronicowy monolog wewnętrzny bohatera wywołany rozmową z rektorem. Kilka ciekawych spostrzeżeń tam pada. Ale tylko tyle.
Podsumowując, nie polecam tej książki. Liczyłem na jakiś uniwersalny rys kondycji społeczeństwa w dobie ścierania się z inną kulturą. Dostałem banał.