W pierwszym tomie „Jeźdźcy apokalipsy”, Zaraza został pokonany przez miłość do kobiety. Jego brat postanowił również uwieść ludzką dziewczynę. Ale nie zrobił tego tak błyskotliwie jak Zaraza, a chamsko. Ty jesteś moja żoną i koniec.
Tym razem wybranką jeźdźca apokalipsy jest Miriam, która zostanie przez niego porwana do jego obozu. Obserwuje jak jej „mąż” niszczy jej świat. Czy uda się jej przekonać Wojnę by zaprzestał swoich dział? A może podda się mu i będzie biernie patrzeć jak ludzkość upada? Przekonacie się sami.
Muszę przyznać, że drugi tom trochę mnie zawiódł. Zaraza był dla mnie ciekawszą postacią i czytając pierwszy tom ubawiłam się. Natomiast druga część była dla mnie kopią pierwszej. Ten sam schemat. Patrząc na pana Wojnę miałam wrażenie, że chce tego co przez przypadek dostał jego brat. Robi to jednak trochę dla mnie w irytujący sposób. Podobnie Miriam… na pewno ta postać nie zostanie ze mną na dłużej. Pod koniec stawała się coraz bardziej wyrazista, ale przez większość książki była taka sobie.
Nie znaczy to, że książka jest nudna i zła. Nie. Miała swoje dobre momenty. Było po prostu nieco gorsza od pierwszego tomu.
Zarówno „Zaraza” jak i „Wojna” to książki, które czyta się bardzo szybko. Autorka me lekki styl pisania oraz ciekawy pomysł na fabułę.
Czy sięgnę po kolejny tom? Pewnie. Jestem ciekawa „Głodu” i „Śmierci”. A Was zachęcam do wyrobienia swojego zdania...