„Wczasowiczka. Śmierć w Tatrach” to kryminał inny niż do tej pory czytałam. I nie chodzi o czas, w którym dzieje się akcja, ale o główna bohaterką. Zuzanna żyła w latach 30 ubiegłego wieku, ale charakter ma współczesnej dziewczyny. Momentami zapominałam, że jestem w XX wieku. Nie wiem jednak czy to dobrze czy źle.
Zuzanna Orłowska przeżywa trudny okres w swoim życiu. Rozwój, otworzenie własnej galerii wzornictwa… A do tego przyjaciółka chce się z nią spotkać w Tatrach, by opowiedzieć o czymś ważnym. Gdy Zuzanna dociera do Zakopanego, otrzymuje wiadomość, że Michalina poszła na Giewont i tam na nią czeka. I właśnie tam dochodzi do dramatycznych wydarzeń. Kto jest sprawcą tajemniczych zgonów i zgonów? Co się stało z jej przyjaciółką? Przekonacie się sami.
Książka posiada ciekawy i powtarzalny klimat. Z jednej strony czuć klimat XX wieku, a do tego w piękny sposób został tutaj oddany górski klimat. Takie połączenie sprawiło, że rozpłynęłam się. Zuzanna to młoda kobieta, która oprócz swoich prywatnych problemów zamienia się w detektywa i próbuje dowiedzieć się co stało się z jej przyjaciółką.
Książka dostarcza wielu emocji. Wciąga od pierwszej stron i otula i mrocznym i pięknym górskim klimatem. Należy do tych, od których nie można się oderwać. Gdy poszłam do swoich obowiązków cały czas myślałam o tym co wydarzyło się w tatrach w XX wieku i już nie mogłam się doczekać powrotu do lektury.
Znajdzie...