Siódma książka Pana Sparksa za mną. Po tylu powieściach można mniej więcej spodziewać się określonych rzeczy. Niespodziewanej i wielkiej miłości, łez, trudnych decyzji, śmiechu. Przygodę z autorem zacząłem zaledwie pięć miesięcy temu i na pewno nie zakończę jej na „Wyborze”.
Książka została podzielona na dwie części. W pierwszej otrzymujemy historię miłosną głównych bohaterów: Travisa Parkera i Gabby Holland. Ich nietypowy początek znajomości rozwija się w odpowiednim kierunku. Gabby z początku cały czas wietrzy podstępy, doszukuje się rzeczy, których czasem po prostu nie ma, a momentami zachowuje się jak obrażona nastolatka, co było widać w niektórych dialogach czy sytuacjach. Z kolei Travis jest wyluzowany, cieszący się jak dziecko z wielu rzeczy, żyjący z dnia na dzień. Widać jak bardzo się od siebie różnią. Z czasem przekonamy się, że te różnice znikają i coraz więcej ich łączy. Travis pomógł odnaleźć się Gabby i dzięki niej odnalazł samego siebie. W tej części nie zabraknie trudnych decyzji, ale najtrudniejsza czeka na nas w części drugiej.
Jak daleko byłbyś/byłabyś w stanie posunąć się w imię miłości? Ciężkie pytanie. Akurat problem poruszony w „Wyborze” jest według mnie realny i piekielnie trudny. Sam nie mam pojęcia jaką decyzję bym podjął. Wyobrażać sobie to jedno, ale być w konkretnej sytuacji to coś zupełnie innego. Mam nadzieję, że nigdy nie stanę przed takim wyborem.
Bardzo spodobała mi się postać Stephanie, siostry Travisa. Może nie było jej za wiele, ale jej poczucie humoru i bezpośredniość zapadły w pamięć. Dialogi były zabawne, ogólnie humor był super. Przekomarzanie się, ironia, to lubię. :)
Takiej idealnej i prawdziwej miłości można zazdrościć, ja zazdroszczę. Jest w tym jakaś magia, może nie do końca realna, może zbyt cukierkowa i wzruszająca, ale mi się podoba. Autor będzie miał swoich zwolenników i przeciwników. Normalna rzecz. Nie ma pisarza, który każdemu przypadnie do gustu. Ja kolejny raz zaapeluję do osób przypisujących książki Sparksa do literatury kobiecej, żeby tego nie robili. Każdy ma inną wrażliwość, emocje i potrzeby. Uważam, że dzielenie literatury na kobiecą i męską jest bezsensowne.