Opinia na temat książki Wystarczy kochać

@paula1456 @paula1456 · 2022-10-21 09:57:44
Przeczytane
😬😬😬
Musicie wiedzieć, że rzadko wystawiam przeczytanym książkom aż tak niskie oceny. Ale czasem trafiam na twór, który nawet nie wiem, jak nazwać. Po lekturze zaś mam totalny mętlik w głowie i non stop zastanawiam się, co ja w ogóle właśnie trzymałam w rękach. Nie zrozumcie mnie źle, jestem totalną romantyczką i uwielbiam wszelkie historie z miłością w tle. Czasem nawet na takowych zdarzy mi się uronić jedną albo dwie łezki. Ale kiedy mam ogromne oczekiwania względem danej historii, a ostatecznie otrzymuję nudny bełkot to czuję się zwyczajnie oszukana i zirytowana. Kiedy zobaczyłam, że @przeczytajzemna organizuje z tą książką booktour, postanowiłam się przekonać na własnej skórze o tym, czym się tak wszyscy zachwycają. Przykro mi, ale po lekturze nadal tego nie wiem.
😬😬😬
Lucas właśnie stoi przed swoją pierwszą poważną trasą koncertową. Oprócz zespołu ma z nim jechać jego dziewczyna, Lisa. Tuż przed umówioną godziną chłopak odkrywa na jej temat jednak coś, co wręcz rozrywa jego serce na drobne kawałeczki, których nie da się już nawet skleić za pomocą SuperGlue. Rusza więc w podróż z czarnymi myślami w głowie i złością w sercu. Nie przeczuwa nawet tego, że los szykuje dla niego być może najpoważniejszą lekcję w jego życiu.Pokaże mu bowiem, że czasem po prostu wystarczy kochać i docenić z całych sił osoby, które zawsze stoją u naszego boku.
😬😬😬
No wiecie, kto by nie chciał czytać o muzykach? Opis zaintrygował mnie na tyle, że naprawdę zapragnęłam poznać historię głównego bohatera, sprawdzić z jakimi problemami będzie musiał się on borykać. I z początku ta historia mi się podobała. Gdy przeczytałam jakieś kilkadziesiąt stron pisałam wam, że nie spodziewałam się tego, że ta historia aż do tego stopnia mnie wciągnie. Ale później coś poszło mocno nie w tę stronę, co trzeba. I zaczęłam odczuwać nudę, a w mojej głowie pojawiły się myśli, kiedy ja skończę to czytać.
😬😬😬
Przeczytałam kilka recenzji “Wystarczy kochać” na Lubimy Czytać i jestem mocno zdziwiona tym, że ta powieść aż tak się podoba. Ocena prawie 7,5 to naprawdę jest ten wyższy pułap, ale dla mnie to przesada. W tej powieści nie ma niczego ostatecznie, co można by aż do tego stopnia pokochać. No kurczę, fabuła ciągle kręci się wokół tego samego, bohaterowie są jacyś tacy mało życiowi i sporo przerysowani, zaś zakończenie jest tak przewidywalne, że już chyba bardziej nie mogłoby być. Autorka w pewnym momencie stara się bardziej wciągnąć czytelnika (szkoda, że następuje to tylko raz i dopiero praktycznie pod sam koniec lektury!) i wymyśla zmyślny twist. No ja nadal uważam, że nie był na tyle zaskakujący, aby podnieść moją ocenę chociaż o jedno oczko.
😬😬😬
Czy zdołałam polubić w tej historii chociaż jedną postać? Tak, rodziców Lucasa i Aurory. Sama chciałabym się opiekować swoją córką w taki sposób, w jaki oni troszczyli się o swoje pociechy. Gdy pojawiały się natomiast sceny, w których Caroline i Alex na przykład się ze sobą przekomarzali czy opowiadali o swojej miłości odczuwałam wręcz ich radość i dumę z tego, że udało im się stworzyć tak trwały i udany związek, mimo pewnych przeciwności losu. Lucasowi nie uwierzyłam do końca. Bo wiecie, z jednej strony przez jakiś czas był z Lisą, ta potem zrobiłam mu świństwo, ten się załamał i nagle co robi? Wyznaje miłość swojej przyjaciółce z dziecięcych lat! No ludzie, tak to raczej w prawdziwym życiu na pewno nie wygląda. Gaby za to wydała mi się taką niby laleczką prowadzoną na sznurkach, gdzie ją poprowadzą tam pójdzie i co powiedzą to to zrobi. Sprawiała wrażenie osoby wrażliwej, owszem, ale też mocno naiwnej i działającej pod wpływem emocji.
😬😬😬
To, co w tej książce mi się podobało to oddanie głosu dwójce głównych bohaterów, czyli Lucasowi i Gaby. Lubię taki zabieg w literaturze, bowiem wtedy o wiele łatwiej jest się połapać w emocjach, które odczuwają dane osoby. Czytelnik wszystko wie, a nie musi się domyślać chociażby motywów postępowania postaci, bo zostało to rzetelnie przedstawione.
😬😬😬
Zaskakujące w tej powieści jest to, że pomimo tego, iż w ogólnym rozrachunku mi się ona nie podobała to pozaznaczałam w niej naprawdę sporo fragmentów, co zresztą możecie zobaczyć na własne oczy na jednym ze zdjęć do tej recenzji. Nie mogę powiedzieć, że kibicowałam głównej parze, nie mogę napisać, że historia ta podbiła moje serce, ale mogę za to stwierdzić z pewnością, że autorka ma dar do stwierdzania rzeczy oczywistych w jakiś taki magiczny sposób. Nie mogłam się więc temu uczuciu oprzeć i zaznaczałam fragmenty jak szalona.
😬😬😬
Jest tu także druga para, która w jakimś stopniu zdobyła moje serce i nawet jej kibicowałam. Są to Aurora (swoją drogą, śliczne imię, prawda?) oraz Chris. Oj ta dwójka potrafiła dostarczyć powieści wielu emocji i to czasem bardzo skrajnych! To był rodzaj miłości, która rodzi się powoli i stopniowo, nie zawsze też idzie w tę stronę, w którą chcieliby podążyć sami bohaterowie, ale czytelnik nie potrafi ich obserwować inaczej niż z zapartym tchem. Ale i tak nie obyło się bez tego, iż Aurora mnie nie wkurzyła. Jej pewna decyzja była dla mnie idiotyczna wręcz i nie potrafiłam jej zrozumieć.
😬😬😬
Oprócz miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną, jakiej tu pełno, autorka przedstawiła też inne oblicza tego uczucia. Jest więc Aurora i Lucas, czyli rodzeństwo. Pomimo tego, że czasem są dla siebie naprawdę uszczypliwi i złośliwi wręcz, to kiedy tylko sytuacja tego wymaga wspierają się wzajemnie. Pojawia się też tu już wspomniana delikatnie wcześniej miłość rodzicielska. Alex i Caroline to rodzice, którzy dysponują popularnością. A pomimo tego dają Lucasowi wolną rękę w tym, co będzie robił w swoim życiu. I co najważniejsze, chłopak za każdym razem, kiedy nawet tylko delikatnie upadnie, może liczyć na ich ramiona, na których będzie się mógł wspierać z całych sił. Wreszcie pojawia się, delikatnie i subtelnie zarysowana, miłość braterska. Chłopaki z zespołu - Lucas, James, Max, Chris - są tak różni od siebie, jak tylko można być. A mimo to na scenie grają tak, że do złudzenia może się wydawać, że tworzą po prostu jeden organizm. To jest piękne i niekiedy bardzo wzruszające. Każda z tych miłości jest inna, każda z nich niesie ze sobą inne ryzyko, ale nikt z nas nie chce żyć w samotności, więc woli podjąć tę rękawicę niż zostać samotnym wilkiem do końca życia.
😬😬😬
Ciekawym aspektem tej pozycji jest playlista, którą Emilia Szelest zamieściła na samym początku książki. Domyślam się, że słuchanie tych utworów sprawia, że czytelnik odbiera tę powieść na jeszcze zupełnie innym poziomie, niż miało to miejsce do tej pory. Osobiście, jeszcze nie próbowałam takiego sposobu poznawania historii, ale kiedyś muszę to w końcu zmienić.
😬😬😬
Fabularnie “Wystarczy kochać” wypada bardzo słabo. Historia opiera się wciąż na tym samym, czyli trasie koncertowej chłopaków i rozgrywających się w międzyczasie ich perypetii, ale tak naprawdę czynnikiem zmiennym jest wciąż tylko miasto, w którym zespół gra. Nic poza tym się tutaj nie dzieje. Nadal nie rozumiem fenomenu tej książki, bo dla mnie zwyczajnie nie ma czym się w niej zachwycać. Nie wiem, może czytałam ją w złym momencie w swoim życiu, może jednak jest skierowana do trochę młodszych czytelników niż ja i dlatego ta historia kompletnie do mnie nie trafia… Wynudziłam się na niej niemiłosiernie. Musiałam aż robić przerwy w jej czytaniu i sięgać po inny tytuł w międzyczasie, bo chyba bym tylko używała jej do zasypiania.
😬😬😬
Nie powiedziałam o tym na początku, to powiem to teraz. Okładka jest, moim zdaniem, raczej zniechęcająca i odpychająca niż zachęcająca do sięgnięcia po tę powieść. Podejrzewam, że gdybym ją zobaczyła w księgarni czy bibliotece to w życiu bym się nią głębiej nie zainteresowała.
😬😬😬
No dobrze, powiedzmy jeszcze coś sobie o samym zakończeniu. Dla mnie było ono do granic możliwości schematyczne i przewidywalne. Wątpię, że ktoś śledząc losy Lucasa i Gaby oraz ich przyjaciół spodziewałby się, że coś złego im się stanie. Ostatni rozdział okazał się dla mnie tortem zbyt słodkie i ze zbyt dużą polewą czekoladową. A na dodatek ktoś jeszcze postanowił do niej dodać posypki. Jestem romantyczką, lubię naprawdę szczęśliwe zakończenia, ale w tym przypadku było wszystkiego za dużo. Zwłaszcza że prawie pod koniec tej historii autorka zaserwowała jeszcze czytelnikom pewien twist, który miał zaskoczyć, a okazał się… zwyczajny i mdły!
😬😬😬
Podsumowując, “Wystarczy kochać” autorstwa Emilii Szelest to mogła być naprawdę historia. Z początku ona wciąga niczym narkotyk, ale potem nagle zaczyna od siebie odrzucać, żeby ostatecznie odepchnąć i to na znaczną odległość. Dla mnie praktycznie nic tu się nie działo, a zakończenie było schematyczne i łatwe do przewidzenia, nawet dla tych, którzy akurat po ten konkretny gatunek literacki sięgają rzadziej. Nie będę polecać jej nikomu.
Ocena:
Data przeczytania: 2022-09-25
Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Wystarczy kochać
Wystarczy kochać
Emilia Szelest
7.6/10

Lucas wyrusza właśnie w swoją pierwszą dużą trasę koncertową. Towarzyszą mu ból złamanego serca po zdradzie dziewczyny, oddani przyjaciele z zespołu oraz pasażerka na gapę – młodsza siostra Aurora. M...

Komentarze

Pozostałe opinie

Pierwsza połowa książki trochę mnie zawiodła. Miałam wrażenie, że autorka za bardzo chciała wczuć się w młodzieżowy klimat, słownictwo jakim posługują się młodzi ludzie i zmienną emocjonalnością jaką...

@klaudia.brozyna2320@klaudia.brozyna2320

,,Wystarczy kochać" to opowieść o miłości i przyjaźni ukazanych w różnych odcieniach i relacjach, ale też więzach rodzinnych, zwłaszcza pomiędzy siostrą i bratem. Ich dzieje są ukazane na tle trasy k...

Kolejny raz miałam przyjemność przeczytać książkę Emilii Szelest tym razem z wątkiem muzycznym. Historia rozpoczyna się od wielkich przygotowań do trasy koncertowej zespołu Young Wolvers. Jest to dla...

„Wystarczy kochać” to książka, która mnie zachwyciła i z wielką przyjemnością polecam.

© 2007 - 2024 nakanapie.pl