„Wzgórze psów” to książka budząca skrajne opinie - od pełnych zachwytów po wystawione autorowi „pały”, moim zdaniem jedne i drugie oceny na wyrost.
8 gwiazdek
Dla mnie byłaby to pozycja na 8 gwiazdek - czyli „rewelacyjna”. Mroczna, oryginalna fabuła z niejednymi zwłokami, porwaniami, pożarem, zamachem, przemocą, narkotykami, pijaństwem, przegranym sfrustrowanym młodym pokoleniem, młodocianymi kurewkami w błyszczących strojach, gangsterskimi strzelankami, śmiercią i traumą sprzed lat. I wszystkto jest pretekstem do ukazania polskiej głębokiej prowincji, faktycznie istniejącego na Mazurach małego, zapyziałego miasteczka - Zyborka. Tam żyje się z dnia na dzień, brak perspektyw, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, nie na wszystkich ulicach leży asfalt, psi cmentarz umiejscowiony jest na Wzgórzu Psów, psie życie mieszkańców wywołuje frustrację, a machlojki miejscowych notabli - niepewność jutra. Do tego dużo brutalności, wulgaryzmów oraz gęsta i wręcz lepka atmosfera, powodująca dyskomfort w trakcie czytania, ale bardzo to wszystko charakterne.
Odejmuję 2 gwiazdki.
Byłoby więc 8 gwiazdek, ale udana intryga jest tak bardzo rozwodniona i zatopiona w słowotoku i niepotrzebnych wtrętach, że momentami lektura wywoływała u mnie zniechęcenie. Rozwlekłe opisy tak ciekawych czynności, jak np. nalewania herbaty z termosu, szczegółowe opisy strojów każdej niemal wprowadzanej postaci, dialogi o niczym, ot tak, żeby pogadać - rozwlekały powieść i nie wnosiły niczego do tematu. Nie wzbogacał też kryminalnej intrygi, wątku obyczajowego,wizerunku bohaterów, czy Zyborka, który de facto stał się jednym z ważniejszych bohaterów powieści. Momentami zawiewa nudą, akcja nie pędzi jak szalona, a ja wolę takie szybkie historie. Odchudzenie powieści o kilkaset (!) stron dobrze by jej zrobiło. I za to nieuzasadnione wodolejstwo odejmuję 2 gwiazdki.
Będzie bonus, dodaję 1 gwiazdkę.
Dodatkowy punkt za postać, która zrobiła na mnie duże wrażenie. Budzącego respekt twardziela, który niejedno ma za uszami. Ojca, teścia, wdowca, męża, czasem filantropa, byłego pijaka, szarą eminencję Zyborka - charyzmatycznego nestora rodu.
Znam kilka takich małych prowincjonalnych miasteczek, ale żadnego z tak złą energią jak Zybork. Wierzę, że to tylko fantazja autora, który na stronach powieści odmalował same ciemne strony swojej (?) małej ojczyzny. Bo przecież jakieś dobre musiały być?