Opinia na temat książki Zaginieni

@paula1456 @paula1456 · 2022-11-27 12:49:12
Przeczytane
😨😨😨
Wybierasz ciuchy, sprawdzasz czy masz bilet. Pakujesz namiot, buty na zmianę i śpiwór. I jesteś gotowa w drogę. Cieszysz się, jak małe dziecko na ten wyjazd. uwielbiasz zwiedzać nowe miejsca. Ale nie wiesz, że tuż za rogiem czai się zło w najczystszej swojej postaci… On wejdzie do namiotu. Weźmie cię siłą. Nie będzie zważał na twoje słowa protestu. A te staną się coraz słabsze. Będzie wchodził w ciebie głęboko i brutalnie. A gdy już skończy “robotę”, po prostu zapnie rozporek i pójdzie. Tak jakby nic złego się nie wydarzyło. A ty nie będziesz umiała z tym piętnem dalej żyć. Co zrobisz?
😨😨😨
Gdy swego czasu zgłaszałam się do booktouru u @n.czyta, zupełnie nie spodziewałam się tego, że to będzie aż tak mocna i wciągająca historia. Wcześniej o twórczości Marcela Mossa jedynie coś tam słyszałam, w większości pochlebne opinie, ale samej jakoś nigdy nie miałam okazji sięgnąć po chociaż jeden tytuł spod pióra tego pana. Niedawno się to zmieniło… Otworzyłam “Zaginionych” na pierwszej stronie i przepadłam totalnie!
😨😨😨
Czasem tajemnice są tak makabryczne, że nawet najtwardsza dusza nie może ich unieść… Jest rok 2007. Gabriela i Rafał, którzy od jakiegoś czasu tworzą dość zgraną parę postanawiają wybrać się pod namiot. W okolicy ich biwakowania akurat odbywa się rockowy koncert. To miał być romantyczny wypad we dwoje. Ale zamienił się w tragedię… Pewnego wieczoru zostają napadnięci we własnym namiocie. Gdy dziewczyna odzyskuje przytomność, okazuje się, że nigdzie nie ma Rafała. Podejrzenia od razu padają na Jacka, chłopaka, który był wrogiem zaginionego. Sąd stawia go w stan oskarżenia o zabójstwo i późniejsze ukrycie zwłok. Kilkanaście lat później, Jacek zgłasza się do Agencji Poszukiwań Osób Zaginionych “Echo”. Twierdzi uparcie, że Rafał żyje, tylko gdzieś się ukrył. Proponuje Igiemu i Sandrze osiemdziesiąt tysięcy złotych za doprowadzenie tej sprawy naprawdę do końca i wyjaśnienie, co wydarzyło się tamtego pamiętnego wieczora. Tylko czy prawda nie weźmie ze sobą kolejnych ofiar?
😨😨😨
Autor zaskoczył mnie już od pierwszych kartek. Słuchajcie, tutaj fabuła jest skonstruowana w taki sposób, że nie można się oderwać od lektury. Od pierwszych stron czytelnik wpada w coś przypominającego głęboki lej, z którego kompletnie nie ma wyjścia. Co mam na myśli? Marcel Moss ma tę moc, która sprawia, że tworzy on magnetyczne powieści. Krok po kroku, rozdział po rozdziale czytelnik wspólnie z głównymi bohaterami odkrywa poszczególne elementy układanki, czyli prawdy. I dopiero na koniec, kiedy już trzyma w dłoniach wszystkie fragmenty może je poskładać w dobrze brzmiącą całość.
😨😨😨
W “Zaginionych” ważną, o ile nie najważniejszą, rolę odgrywają poszczególne postacie. Autorowi udało się ich wykreować w ten sposób, że każdy z nich (dosłownie!) ma swoje historie, problemy, ale także tajemnice z przeszłości, które wpłynęły na ich późniejszą codzienność. Na pierwszy plan z początku wychodzą Gabriela i Rafał, ale bardzo szybko oddają swoje miejsce pewnej osobliwej parze. Mam tu na myśli Igiego i Sandrę. On jest rozbity, bowiem ma żal do ojca, że przez to, że był pijakiem i nikogo nie szanował, to Tymon (jego młodszy brat) zaginął i do tej pory nie wiadomo, co się z nim stało. Ojciec próbuje naprawić swoje stosunki z Igim, jednak ten podchodzi do tego wszystkiego bardzo sceptycznie. Ona za to ma duszę i serce poorane żalem i wyrzutami sumienia, że przez nią i jej upór porwano jej siostrę, Lenę i również przez tyle lat kobieta musi żyć w niepewności, co się z nią dzieje. Te wyrzuty sumienia są uzasadnione: podczas wieczerzy wigilijnej do mieszkania rodziny Sandry wpada Skorpion i jego sługusy i zabijają jej ojca, a właśnie siostrę zabierają. Kobieta stara się jakoś po tym pozbierać, ale chociaż minęło już tyle lat, nie potrafi tego do końca osiągnąć. Jest także Gabriela i Rafał, którzy okazywali sobie naprawdę sporo uczuć. Myślę, że każdy z nas marzy o takiej drugiej połówce.
😨😨😨
Są też inni uczestnicy tamtejszej tragedii, tylko że wolą o niej milczeć i spróbować o wszystkim zapomnieć. Kto mnie w tej powieści najbardziej denerwował? Filip Nowak, mąż Gabrieli. Rozumiem doskonale, że po nawet największej tragedii człowiek w końcu musi stanąć na nogi, bo ileż można rozpamiętywać chwile, które wyszarpnęły nam serce z piersi. Ale nie pojmowałam, jak kobieta tak silna może być jednocześnie tak słaba, że tkwi u boku mężczyzny, który wręcz każdego dnia ją katuje… Przy każdej scenie z tą dwójką miałam wrażenie, że Filip traktuje swoją małżonkę niczym jakiś worek treningowy. Znienawidziłam go do granic możliwości.
😨😨😨
Najbardziej ze wszystkich bohaterów polubiłam chyba właśnie Sandrę i Ignacego. Byli bardzo wiarygodni, odnosiłam często wrażenie przy nich, że mogłabym takie osoby spotkać w prawdziwym życiu. Po cichu liczyłam na to, że ich relacja stanie się głębsza i że może stworzą w życiu prywatnym poważniejszy związek. Autor bardzo skrupulatnie nakreślił to, jak wygląda ich relacja. Możliwe, że sami przed sobą nie chcieli tego przyznać, ale bardzo się o siebie troszczyli, nawet jeżeli dzieliła ich znaczna odległość. I mieli świadomość, że gdyby działo się coś poważnego, to jednak zawsze mogą na siebie nawzajem liczyć.
😨😨😨
Marcel Moss udowadnia tutaj, że nie muszą pojawiać się w książce krwawe opisy zbrodni, aby wprawić czytelnika w spore zdumienie. W tym przypadku wystarczyło bohaterów wrzucić w odpowiednią historię, aby już od pierwszych stron nie móc się oderwać od czytania. Autor ukazał w tej historii smutną prawdę: nigdy nie wiemy, co nam przyniesie los w kolejnych dniach. Tak naprawdę rano może być dobrze, a już wieczorem tego samego dnia może nas spotkać coś strasznego i traumatycznego. Udowodnił także, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć w stu procentach tego, jak byśmy się zachowali w danej sytuacji. Jak to mówi jedno porzekadło: Nigdy nie mów nigdy.
😨😨😨
Na początku okładka tej książki wydawała mi się bardzo minimalistyczna. Zmieniłam jednak zdanie z dwóch powodów. Po pierwsze, będąc już po lekturze, stwierdzam, że jednak ta okładka w pełni oddaje całą historię, jaką autor chciał przekazać swoim czytelnikom. Po drugie, gdy się dobrze przypatrzyłam tej okładce to dopiero wtedy zauważyłam, że na namiocie widoczne są rozbryzgi krwi. I to też stanowi swego rodzaju symbolikę.
😨😨😨
Czy jest coś w tej powieści, co mi się kompletnie nie spodobało? Mogłabym się przyczepić, że książka ta mogłaby być dwa razy grubsza, bo naprawdę autor pisze w taki sposób, że chce się czytać i czytać. No i jest również zakończenie. Rzadko tak mam jak w tym przypadku. Z jednej strony mi się ono podobało i stanowiło dla mnie ukoronowanie tego napięcia, które odczuwałam przez większość lektury, ale z drugiej jest tak dramatyczne, że po przeczytaniu ostatniego zdania odczuwałam przemożną chęć sięgnięcia od razu po kolejną część, a tej przecież aktualnie nie ma. I jak czytelnik ma wytrzymać w takiej niepewności? Mam nadzieję, że Marcel Moss jednak zlituje się nad swoimi fanami (a tych z pewnością ma wielu, co widać chociażby na zdjęciach z poszczególnych spotkań autorskich z nim) i dość szybko napisze kolejną część przygód Sandry i Igiego.
😨😨😨
Samo wyjaśnienie sprawy sprzed lat okazało się dla mnie naprawdę zaskakujące. Oczywiście, podczas lektury miałam w głowie kilka swoich wizji na temat tego, co się wydarzyło, ale żadna z nich nie okazała się tą prawdziwą i tą, którą autor postanowił zaserwować. Książka ta okazała się dla mnie wprost idealną lekturą właśnie na okres jesieni, bowiem panujący za oknem mrok potęgował jeszcze bardziej wszelkie emocje, które odczuwałam podczas lektury.
😨😨😨
Teraz może was zdziwię, ale biorąc się za lekturę “Zaginionych” nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że to jest drugi tom serii “Echo”. Na żadnym etapie lektury nie odczułam, że czegoś nie wiem, nie pojmuję, po prostu niczego mi tu nie brakowało. Z bohaterami zżyłam się praktycznie od razu. Wcześniej nie omawiałam tej postaci, ale osobą, która mnie niemożebnie irytowała był też Jacek Kaftan. Z początku mu nawet współczułam, bo spędzić w więzieniu tyle lat i to jeszcze ze świadomością, że siedzi się za niewinność to jednak nic przyjemnego. I nawet mu kibicowałam, żeby faktycznie wyszło na to, co uważa i w co zaczął bardzo wierzyć, czyli, że jego domniemana ofiara nadal żyje, a całe te udawanie martwego to była tylko zemsta. Gdy przeczytacie tę książkę, to od razu zrozumiecie, że takiego osobnika jak Jacek raczej ludzie chcą omijać szerokim łukiem, żeby tylko nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Z czasem, kiedy poznawałam jego dzieje przestałam mu współczuć. A później, kiedy pewne fakty wyszły na jaw to już nawet stwierdziłam, że zasłużył sobie na taką karę.
😨😨😨
Marcel Moss w “Zaginionych” igra sobie z czytelnikiem, bawi się nim i żongluje emocjami. Jest władcą słowa. I jak to w tego typu literaturze bywa, podrzuca co jakiś czas pewne smakowite kąski, a czytelnik się na nie bezwiednie łapie. Ja na przykład miałam kilka razy tak, że już myślałam, że wszystko rozgryzłam i już wiem, co się tam wydarzyło, po czym autor zrzucał istną bombę i ja czułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył obuchem w głowę. Z jednej strony jest to bardzo intrygujące i sprawia, że trzeba czytać dalej, a z drugiej też zaczyna w pewnym momencie irytować. Już na sam koniec tej recenzji tylko powiem, że bardzo bym chciała zobaczyć kiedyś wersję serialową bądź też filmową tego tytułu i sprawdzić, jak inni odbiorą tę powieść.
😨😨😨
Podsumowując, “Zaginieni” autorstwa Marcela Mossa to jest istna literacka uczta. Autor stworzył tutaj historię z głębią i przesłaniem. Z każdym kolejnym odsłonięciem tajemnicy konkretnego bohatera przed oczami czytelnika ukazuje się stopniowo makabryczna prawda. W książce tej ukazano, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć ani tego, co przyniesie nam los nawet kolejnego dnia ani tego, w jaki sposób zachowamy się w danej sytuacji. Jest to kryminał, który nie pozwoli wam zasnąć, dopóki nie dobrniecie do samego jego końca. Tu nie ma najmniejszego miejsca na nudę. Czytelnik z każdą stroną odczuwa coraz większy niepokój, który nawet nie mija wtedy, gdy już autor podaje rozwiązanie tej tragedii sprzed lat. Muszę koniecznie sięgnąć po inne książki tegoż autora, a wam polecam “Zaginionych”, jeżeli szukacie dobrego kryminału, który was zszokuje, ale nie krwawymi opisami zbrodni, a tym co niesie ze sobą prawdziwe życie. Na koniec tylko wspomnę, że chociaż to był drugi tom, a ja nie czytałam pierwszego jeszcze, to w żadnym razie nie odbierało mi to przyjemności z czytania.
Ocena:
Data przeczytania: 2022-10-31
Polub, jeżeli spodobała Ci się ta opinia!
Zaginieni
2 wydania
Zaginieni
"Marcel Moss"
8.0/10
Cykl: Echo, tom 2

JEDNI DOBROWOLNIE UKRYWAJĄ SIĘ PRZED ŚWIATEM. INNI NIE MAJĄ WYBORU… Rok 2007. Zakochani Gabriela i Rafał spędzają romantyczny weekend nad jeziorem. Pewnej nocy zostają napadnięci we własnym namioc...

Komentarze

Pozostałe opinie

9/10 Druga część serii Echo znowu zrobiła robotę. Historia kryminalna z dozą dramatu, brutalności, miłości i nadzieji w tle. Kolejna część opowiada o Sandrze i Ignacym, którzy prowadzą Agencję Osób Z...

Kolejna świetna książka autora. Z pewnością dołączy do stosika "ulubionych" - wartka, wciągająca akcja, stale towarzyszące napięcie, tajemnice i dobra zagadka - czego chcieć więcej? Polecam serdeczn...

UWAGA! W książce są poruszane tematy: gwałtu, przemocy psychicznej i fizycznej oraz samobójstwo. Jeśli cokolwiek z tego jest dla Ciebie traumą lub borykasz się z tym w tym momencie, zasięgnij pomocy ...

@Intro.books@Intro.books

Wyczekiwana pozycja ! Warto sięgnąć i poświęcić swój czas , nikt nie powinien czuć się zawiedziony po lekturze !

© 2007 - 2024 nakanapie.pl