Nazwisko autora nie było mi obce, więc kiedy naszła mnie chęć zgłębienia tematu różnych szemranych praktyk terapeutycznych (pierwszą moją kandydatką były ustawienia Hellingera), sięgnęłam po jego pozycję. Omówienia ustawień nie znalazłam ale inne przedstawione przykłady patologii poraziły mnie.
Autor zaczyna książkę przytaczając wykład Richarda Feynmanna, w którym fizyk oskarża psychologię i nauki społeczne w ogóle o bycie kultem cargo – urągającymi rozumowi praktykami nie przynoszącymi efektów. Wiele przykładów przytaczanych przez autora zdaje się potwierdzać tezę Feynmanna. Z rozdziału na rozdział robi się coraz bardziej nieprzyjemne – oszukańcze metody ‘terapii’ dzieci autystycznych, pacjentów onkologicznych, nie zweryfikowane doświadczalnie, bez podstaw naukowych, wręcz szkodliwe, chociażby dlatego, że odwracają uwagę od rozwiązań mniej spektakularnych (przynajmniej w opisach) ale realnych.
Duża część książki poświęcona jest nadużyciom w badaniu przez biegłych sądowych z dziedziny psychologii – stosowane metody są znowu mało precyzyjne, mało wiarygodne, a opinie wystawiane na ich podstawie są w niezasłużony sposób kategoryczne. Nawet jeśli autor pokazuje tylko wąski wycinek działalności biegłych sądowych, to nie jest dobrze, a w grę wchodzą losy wielu ludzi.
Wywód autora kończą przykłady dobrych praktyk w naukach społecznych, takich, które pozwalają uznać je za poważne dziedziny nauki, uczące się na swoich błędach, poddające się rygorom badań. Podobały mi się one bardzo. Sama cenię bardzo psychologię , socjologię i nauki pokrewne, uważam je za niezwykle fascynujące i chciałabym, żeby były oparte na solidnych fundamentach.
Napisawszy to wszystko chcę dodać jedną rzecz – czyta się Witkowskiego jak kryminał, z wypiekami na twarzy.