Przeteleportowałam się znowu do Annopola , by odwiedzić moich bardzo dobrych znajomych , państwa Obryckich . Czytając kolejną część opowieści o Annie i jej przygodach w latach tuż przedwojennych naprawdę mam wrażenie że odwiedzam dobrych znajomych . Rozsiadam się w leniwcu , biorę na kolana Pannę Kotkę i patrzę i słucham co też się dzieje w tej rodzinie . A dzieje się dużo . Ania Obrycka coraz rzadziej zagląda do XXI wieku , bo raz że nie ma po co a dwa , nie bardzo ma czas . Pisze bajeczki dla dzieci , uczy służącą niemieckiego , zajmuje się czteroletnią córeczką , rezolutną Walentynką . A między tym wszystkim przyjmuje gości i pomaga swojej przyjaciółce Loli . Jednak wojna tuż tuż...Anna o tym wie , inni jeszcze wciąż nie wierzą , mając Hitlera tylko za pieniacza i krzykacza , który nie ośmieli się zaatakować Polski...Uwielbiam odwiedzać rodzinę Obryckich , dom Anny i Olka jest ciepły, gościnny i prawdziwie rodzinny . Nikomu tu nie odmawia się pomocy , czy to człowiek , czy zwierzę . Właśnie za tę miłość do zwierząt która wyłania się z każdej strony tej powieści , autorka dostaje ode mnie dodatkową gwiazdkę . Często jest tak , że po świetnej pierwszej części każda kolejna jest jakaś naciągana i płaska . Na szczęście w przypadku tej trylogii , ta reguła się nie sprawdza . Pani Bancarzewska trzyma poziom i dziękuję jej za to . Na pewno przeczytam trzecią część . Strasznie jestem ciekawa , czy sekret Anny się wyda , czy jej Olek pozna tajemnicę jaką skrywa jego żona . Czy uwierzy i czy pozwoli się '' zabrać '' do XXI wieku ? Pozostaje mi tylko polecić i szybciutko zdobyć trzecią część , by znowu rozsiąść się w otwartym dla każdego gościa domu państwa Obryckich .