Pojęcie „ustrojowe prawo pracy” jest od dawna obecne w nauce prawa pracy, choć pojawia się w nim niezbyt często. Problem w tym, że nie da się mówić o ustroju bez odwołania do organów władzy publicznej. A skoro prawo pracy jest powszechnie postrzegane jako co do zasady prawo kontraktowe, to nie może być w nim mowy o organach władzy. Stąd pojęcie „ustrojowe prawo pracy” jest pozornie pozbawione treści. Tymczasem lektura Kodeksu pracy oraz innych źródeł prawa pracy temu przeczy. Przepisy prawa pracy są przesycone pojęciami typowymi dla prawa administracyjnego, takimi jak „kierownictwo”, „polecenia”, „kontrola”, „monitoring”, „tworzenie prawa wewnętrznego”, „karanie” czy „prowadzenie dokumentacji”. Dlatego analiza prawa pracy ukazująca je w kontekście organów administracji, organów administrujących oraz rozkładu kompetencji i zależności między organami jest zupełnie naturalna. Okazuje się, że jedyna trudność w dostrzeżeniu tego, że prawo pracy jest prawem administracyjnym regulującym ustrój i funkcjonowanie zakładów pracy, leży w psychologicznej niezgodzie na to, jak wszechobecne jest w naszym życiu państwo. Liczba organów administrujących oraz osób prawa publicznego w prawie pracy jest wręcz przytłaczająca. Dlatego ów brak zgody wynika chyba tylko z tego, że postrzegamy instytucje publiczne jako ograniczające wolność, a nie jako służące zwiększeniu pola wolności.