Niektórzy uważają, że jak trwoga to do Boga. Ale Steve Jobs raczej wierzył, że pomocy trzeba szukać wewnątrz siebie, stąd jego zainteresowanie samorozwojem, w tym praktykami medytacyjnymi w Zendo Haiku w Los Santos. Zbuntowanemu nastolatkowi z dzwonami na nogach, długimi włosami i głową pełną szalonych pomysłów daleko było do buddyjskiego sposobu medytacji. Być może dlatego uwagę przykuł mnich odrobinę odstający od tradycji, Kobun Chino Otogawa. Choć często żarli się jak kot z psem o każdą drobnostkę, nie mogli znaleźć zrozumienia przez różnice w amerykańskim i japońskim poglądzie na świat, to jednak długo łączyła ich bliższa zażyłość niż mistrza z uczniem: byli prawdziwymi przyjaciółmi. Kto wie, czy właśnie nudne chodzenie w kółko podczas prób medytacji nie natchnęło Jobsa do późniejszych projektów takich jak okrągłe przyciski iPod’a.
Komiks Zen Steve’a Jobsa nie jest liniowym przedstawieniem przyjaźni mistrza z uczniem. Co chwilę przeskakujemy w czasie i przestrzeni, raz widząc młodzieniaszka zajętego kontemplacją, innym razem spieszącego od spotkania do spotkania biznesmena-wizjonera, aż po spełnionego perfekcjonistę. Czasem jest dość trudno nadążyć za scenami i uporządkować je chronologicznie. Poza życiem Jobsa ważnym elementem komiksu jest także przybliżenie historii mnicha Otogawy. Poznajemy jego trudne dzieciństwo, motyw opuszczenia kraju, pierwsze kroki w nowej szkole jak i późniejsze związane z rodzinną tragedią. A wszystko to pośród krótkich rozmów we dwoje przy medytacji lub kawiarnianym stole.
Więcej na
https://www.monime.pl/zen-stevea-jobsa/