Świat aż się roi od byków. Pół biedy, jeśli taki byk ma rogi i pasie się na łące. Gorzej, kiedy nie ma ani rogów, ani nawet łat, a zamiast brykać w koniczynie poprzez nasze słowa wdziera się na salony. O, takie bezrogie byki językowe to są dopiero groźne! Próbowałam je kiedyś okiełznać, a potem zgromadzić w książce Byk jak byk. Ale gdzie tam! Nie zmieściły się. Napisałam więc kolejną książkę – tę, którą trzymasz w ręku. I w niej jednak zmieściło się tylko stadko językowych byków. Cała reszta wciąż gdzieś się czai i kopytka zaciera z radości, kiedy otwieramy usta albo chwytamy za pióro. Zachęcam więc: wybierz się na łowy. I złap byka za rogi! Dobrze jest uczyć, bawiąc, szczególnie wtedy, gdy ten, kogo uczą, nawet nie wie, że jest uczony. Nie tylko wiersze, nie tylko rysunki, lecz i komentarze w tej książeczce bawią, a nawet radują. prof. dr hab. Jerzy Bralczyk