"Był sobie raz drwal bardzo poczciwy, który miał jedenaścioro dzieci. Znajomi ubolewali nad nim, że ciężko pracuje, chwilki jednej nie zmitręży, ledwie w niedzielę ma wypoczynek, a mimo to w chacie bieda. Bo jakże... ile to koszulek, ile sukienek sprawić, a ile to jedzenia codzień trzeba dla takiej gromadki!
Ale Paweł nie martwił się tem wcale i nieraz żartem mówił do żony, że właściwie przydałoby się dwunaste dziecko do tuzina. Pawłową gniewały takie mowy, bo i ona miała roboty nad siły od rana do nocy, zanim obszyła i oprała jedenaścioro dzieci. Więc mu nieraz odpowiadała ze złością, że oknemby to dwunaste wyrzuciła.
A Paweł śmiał się tylko, bo wiedział, że drugiej takiej dobrej matki jak jego żona chyba na całym świecie nie było. Jakoż spotkało ich to szczęście, czy to nieszczęście, że im Pan Bóg dał dwunaste dziecko — córeczkę. Nie było mowy o wyrzucaniu oknem, oboje rodzice cieszyli się tem najmłodszem maleństwem, jakby im kto tysiące darował. "
Ale Paweł nie martwił się tem wcale i nieraz żartem mówił do żony, że właściwie przydałoby się dwunaste dziecko do tuzina. Pawłową gniewały takie mowy, bo i ona miała roboty nad siły od rana do nocy, zanim obszyła i oprała jedenaścioro dzieci. Więc mu nieraz odpowiadała ze złością, że oknemby to dwunaste wyrzuciła.
A Paweł śmiał się tylko, bo wiedział, że drugiej takiej dobrej matki jak jego żona chyba na całym świecie nie było. Jakoż spotkało ich to szczęście, czy to nieszczęście, że im Pan Bóg dał dwunaste dziecko — córeczkę. Nie było mowy o wyrzucaniu oknem, oboje rodzice cieszyli się tem najmłodszem maleństwem, jakby im kto tysiące darował. "