No nie wiem, czy się polubię z Panem Małeckim. Z tym Panem Małeckim. Po pierwszej przeczytanej książce tego autora mam dość mieszane odczucia. Świetna historia, naprawdę bardzo dobra, ciekawa i tajemnicza, jednak opowiedziana "takse". Jest to książka zaliczana do półki "kryminał, sensacja, thriller", a żadnej w niej dynamiki nie ma, żadnego napięcia. Powiedzmy, że jest to kryminał, tak umownie, z bardzo rozbudowaną historią obyczajową, ale gdzie tu thriller?.
Zwykle nie miewam trudności ze swoją wyobraźnią. Potrafi ona "pokazać mi" daną postać jeśli jest ona dobrze przedstawiona przez pisarza. Tutaj moja wyobraźnia zupełnie nie dostała pola do popisu. Jedyna postać, jaka przedstawiła mi się w wyobraźni to postać Piotrka i to tylko dlatego, że był rudym i grubym dzieciakiem, z którego wszyscy się śmiali i że fakty te były w trakcie opowiadanej przez pana Roberta, historii, kilkakrotnie powtórzone.
Natomiast inne postacie zostały potraktowane zupełnie po macoszemu i obdarowane wręcz szczątkowymi opisami ich wyglądu. Nie zabrakło za to w książce nużących wypełniaczy typu, jaka melodią odzywał się telefon tego i tego, co to za wokalista z kim gra lub grał, tudzież wszelakich "atrakcji" pogodowych typu kropli płynących po szybie, leniwie jak łzy z oczy i spadających w kałuże, w których to kałużach czyniły rozbryzgi takie i takie... bla bla bla..., te same zabiegi powtarzał autor z promieniami słońca, które igrały w jakiś tam liściach itd. Jeździłam też samochodem z np. Aldoną, która przyspieszała, zmieniała bieg, przejeżdżała taki a taki most, a potem jechała taką i taką ulicą, by skręcić tu i tu.
A postać Kamy i jej rozdziały, to już zupełnie mnie zirytowały. Cóż to za niewydarzona baba. W pewnym momencie miałam wrażenie, że zacznie tupać jak mała dziewczynka, tak strasznie oburzona, bo "dlaczego ona nie chciała ze mną rozmawiać buuu". Była zupełnie beznadziejna jako dziecko i jako dorosła kobieta tym bardziej. Zresztą ostatnia scena z jej udziałem, ostatecznie mnie do niej zniechęciła.
Kończąc już ten negatyw-post powiem jeszcze tylko tyle, że dla mnie ta pozycja jest bardzo przeciętna, ale jeszcze ostatecznie pana Małeckiego nie skreślam z listy czytanych pisarzy. Nigdy nie robię tego po jednej przeczytanej książce danego autora. No, chyba że jest to totalny gniot. A w tym przypadku tak nie jest.