365 dni recenzja

Dobra. Podsumujmy to i przejdźmy do innych książek. 
Książka jest zdecydowanie INSPIROWANA- (to za małe określenie) Greyem. Jest kilkanaście przykładów, które są żywcem zaczerpnięte z Greya, i to na prawdę w bardzo nie fajny sposób. Gdybym nie czytała Greya to może nie zwróciłabym na to uwagi ale gdy zna się już obie książki to podobieństwo jest okropne. I to nie jest fajne, bo czułam się jakbym czytała Greya tyle, że z dodatkiem wątku mafijnego. Tak więc strasznie mi się to nie podobało, a jeśli miałabym wybierać to zdecydowanie Grey- bo tu było wszystko przesadzone.
Czemu przeczytałam książkę? Skusiłam się ze względu na to, że jestem ciekawa filmu na który pewnie pójdę- a nie lubię najpierw oglądać potem czytać. (Swoją drogą zwiastun- 👎🏼) 
Gdybym nie znała twórczości El James to może by mi się nawet ta seria spodobała, aczkolwiek wole wydanie bardziej „realne” niż włoskich mafiozów, jakoś mnie nie przekonują.  Tak samo jeśli chodzi o język (oszczędzę Wam słów, które były w tej książce napisane... czasami było na prawdę paskudnie) po prostu język jest wulgarny i prosty. Zdecydowanie to nie jest miłe dla oka- nie zrozumcie źle czytałam już erotyki ale to... to było po prostu niesmaczne i tyle. Początkowo nie chciałam jej oceniać, każdy ma prawo do swojej opinii więc czemu miałabym komuś narzucać swoją. Ale skoro mam zrecenzować książkę, i napisać swoje zdanie to niestety ale 1/10. Taka jest moja ocena. Reasumując: bardzo ale to BARDZO podobne sytuacje, które są w książkach E.L James „Grey”, gdyby odjąć wątek mafii, gangsterów to pomyślałabym, że czytam to samo. O ile w obu przypadkach mamy erotyk tak tu język był wulgarny, momentami obrzydliwy i prosty. Niemal ciągle powtarzane było słowo opisujące jego genitalia, a cała historia w ogóle mnie nie interesowała. Skoro jednak zdecydowałam się przeczytać to chciałam dokończyć ją już w całości. Jeśli chodzi o drugą część to przeczytałam 20 stron i więcej nie dałam rady. Nie mam zamarli czytać ani jej ani trzeciej książki.