Gdy pracowałam w gimnazjum, omawiałam Skąpca na zmianę ze Świętoszkiem, ale zawsze wolałam tę pierwszą sztukę i od pierwszego przeczytania uważałam ją za wybitną. Teraz, po kilku latach przerwy, przeczytałam ją ponownie – i zdania nie zmieniłam.
Lektura Skąpca powoduje śmiech i płacz jednocześnie, czy może należałoby raczej powiedzieć, że śmiech przez łzy. Mój wielki podziw wzbudza umiejętność połączenia w jednej nieobszernej książce tak wielu ważnych i różnorodnych tematów. Można by je wszystkie zamknąć w obrazie rodziny gnębionej przez jednego nienormalnego, nieznającego prawdziwych wartości człowieka, zdolnej na szczęście wyzwolić się spod jego niszczącego wpływu.
Konstrukcja postaci, umiejscowienie każdej z nich w tej historii, ich wzajemne relacje – to także mistrzostwo świata. Harpagon, który naprawdę sfiksował na punkcie pieniędzy, stwarza szereg tak komicznych sytuacji związanych ze swoją obsesją, że można boki zrywać. Portret tego bohatera przejaskrawił Molier do granic, stosując wszystkie rodzaje komizmu ośmieszył go całkowicie i nie pozwolił czytelnikowi znaleźć dlań jakichkolwiek okoliczności łagodzących. Tym bardziej, że szaleństwo Harpagona najmniej zagraża jemu samemu, a bardzo poważnie otoczeniu. Harpagon jest bowiem okrutnym, agresywnym, całkowicie nieczułym ojcem – i tutaj już powodów do śmiechu nie ma. Zbulwersowani kręcimy głową z niedowierzaniem, że można wobec własnych dzieci postępować tak bezwzględnie, ale Molier – świadom zapewne wrażenia, jakie Harpagon w czytelniku wywoła – nie poprzestaje na tym. Dla wzmocnienia efektu na sam koniec sztuki wprowadza ojca z prawdziwego zdarzenia: jest nim Anzelm, za którego miała być wydana Eliza, córka Harpagona. Anzelm okazuje się odnalezionym po latach ojcem Marianny (tę z kolei planował poślubić Harpagon, choć wiedział, że kocha ją jego syn), który do niej i do jej brata Walerego mówi: Niebo, moje dzieci, nie wraca mnie wam po to, abym się miał sprzeciwiać waszym pragnieniom (V, 6). Trzeba znać wcześniejsze wydarzenia, by zrozumieć wagę tych słów. Anzelm pojawia się zaledwie na chwilę, a traktuje swoje dzieci tak, jak nigdy nie traktował własnych Harpagon.
Każda scena w Skąpcu rodzi jakąś reakcję, żadna nie pozostawia czytelnika obojętnym. Sympatyzujemy ze wszystkimi postaciami oprócz Harpagona, a wszystkie emocje negatywne odnosimy właśnie do jego osoby. Celujemy do niego jak do tarczy, co też świadczy o sile, z jaką odmalował Molier tę postać. I wreszcie język Skąpca – głęboko poruszający (ta niezwykła powaga pierwszej i drugiej sceny, aż czytając po raz pierwszy można mieć wątpliwość, czy to na pewno jest komedia), dynamiczny, wydobywający kontrasty.
Dzieło Moliera pokazuje też piękne zwycięstwo miłości nad chorym materializmem Harpagona i jego skutkami - to wg mnie bardzo cenne i na to zawsze staram się zwrócić szczególną uwagę uczniów. Żeby zapamiętali nie tylko tragiczne losy Romea i Julii czy Tristana i Izoldy (na przykład).
Mówiąc krótko: zachwyt i przerażenie. To dostaniecie, czytając Skąpca.
* Ostatnie słowa sztuki. Harpagon wypowiada je uszczęśliwiony odnalezieniem sensu życia, czyli swoich pieniędzy.