Na początku nie iskrzyło. Jak zaiskrzyło, to nie mogłam przestać czytać. Książka łącząca kilka gatunków: jest tu trochę horroru, powieści obyczajowej, dramatu, parapsychologii, nawet trochę kryminału się w niej znajdzie na upartego.
Fascynująca przygoda, której akcja toczy się dwutorowo, w roku 1908 i w czasach współczesnych. Jest coś co je łączy, sekretny dziennik Sary i kilka jego zagubionych stron. Stron, na których Sara przekazała wskazówki, jak przywrócić życie zmarłym i zostawiła mapę, na której zaznaczony jest portal. Wiele osób tajemniczo zaginęło próbując dowiedzieć się prawdy. Były to głównie kobiety, matki, pragnące choć na chwilę, jeszcze raz, jeszcze przez moment ujrzeć swoje dzieci, które przedwcześnie odeszły z tego świata.
Powieść przejmująca zimnem do szpiku kości, emanująca strachem, nadzieją, miłością. Te uczucia są tak namacalne, że czytelnik je współodczuwa. Zadawałam sobie pytanie: Czy gdybym mogła użyć magii do przywrócenia życia najukochańszej osobie, choćby tylko na tydzień, zrobiłabym to? Dla mnie odpowiedź jest tylko jedna – TAK. Nie zważając na konsekwencje, zrobiłabym to. Jestem również przekonana, że każda matka podjęłaby taką samą decyzję, tak jak zrobiła to Sara.
Zimowe dzieci to książka dopracowana w każdym calu, nie ma tu nic zbędnego, wszystko jest potrzebne, tworząc ten niepowtarzalny nastrój.
Bardzo, bardzo polecam.