Leora po incydencie, którego się dopuściła, dostaje od burmistrza Longsighta możliwość oczyszczenia swojego nazwiska ze skazy. A właściwie to nie jest możliwość, a rozkaz. Jej zadaniem jest udać się do osady nienaznaczonych i zostać szpiegiem. Dziewczyna jest niechętna, ale nie ma wyjścia. Widzi w tym jednak możliwość poznania prawdy o swojej matce.
Po dotarciu do Featherstone Leora jest zaskoczona, że nienaznaczeni nie są bestiami, jak jej to wmawiali w szkole. Wręcz przeciwnie, okazują jej dużo uprzejmości, choć nie do końca jej ufają. Poznaje ich zwyczaje i choć na początku broni się przed ich wizją prawdy, z czasem w jej pewności zaczyna się pojawiać rysa. Czy dziewczyna pozostanie wierna przekonaniom, w jakie wierzyła przez całe swoje życie? Czy naznaczeni mają rację uważając ludność Featherstone za zagrożenie?
Drugi tom serii „Księgi skór” jest skupiony na opisie społeczności, która żyje w cieniu naznaczonych. Przymierający głodem ludzie, którzy zamieszkują nieurodzajne ziemie, zmuszeni są kraść resztki i odpadki by przeżyć. Nękani przez choroby i widmo wiszącej nad nimi wojny, próbują nadal się wspierać i respektować swoje prawa. Leora jest coraz bardziej zagubiona i czuje się obco. Z początku chce jak najszybciej wykonać swoją misję i wrócić do domu. Z czasem jednak zdaje sobie sprawę, że nigdzie nie jest u siebie. Zaczyna zauważać, że obie społeczności mają ze sobą więcej wspólnego niż im wszystkim się wydaje. Zarówno naznaczeni jak i nienaznaczeni chcą dla swoich mieszkańców jak najlepiej. Nawet opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie są identyczne, tylko ich interpretacja jest inna. Trudno ocenić, która strona ma rację? Może żadna, a może obie?
W tej książce zdecydowanie jest więcej akcji. Wydarzenia jakie spotykają społeczność Featherstone, wpływają na dynamikę powieści. Coraz bardziej czuć rosnące napięcie pomiędzy miastami. Jednak nadal uczucia Leory są tutaj najważniejsze. Nasza bohaterka dojrzewa, jej światopogląd się zmienia. Jest rozdarta, bo nadal ma przyjaciół w Saintstone, ale i wśród nienaznaczonych ma przychylne jej osoby, które sobie ceni. Z wielkim przerażeniem obserwuje narastający konflikt.
„Iskra” pozwala nam spojrzeć na wrogów naznaczonych z zupełnie innej strony. Okazuje się, że każdy może mieć swoją wersję prawdy i w nią wierzyć, co bywa krzywdzące dla ludzi o odmiennych poglądach. Porównanie naznaczonych z nienaznaczonymi przypomina mi spory, jakie często można spotkać i w naszym społeczeństwie, choćby wśród wyznawców różnych religii. Przez to autorka daje nam do zrozumienia, że warto spojrzeć na rzeczy, których nie rozumiemy z innych punktów widzenia. A wtedy może odkryjemy, że jest więcej podobieństw między nami, niż różnic. Czytając tę część miałam wrażenie, że z kart powieści bije głębsze przesłanie, jednak nie umiem go za bardzo ubrać w słowa.
Moim zdaniem po książkę warto sięgnąć. Szczególnie warto ją polecać młodym ludziom, aby zdali sobie sprawę, że nasze poglądy mogą być krzywdzące w stosunku do innych.