"Nigdy nie wiadomo, kogo masz za plecami."
Kupę czasu temu, gdy jeszcze nie znalazłam swojego konkretnego stylu, w jakim chciałabym pisać recenzje (choć nadal uważam, że nie osiągnęłam jeszcze takiego poziomu jak inni) zapoznałam się z "Melancholią sukuba" tejże autorki. Książka była oryginalna, ciekawa i niesamowicie napisana. Do tej pory siedzi w mojej głowie. Dlatego właśnie sięgając po "Akademię wampirów" miała obawy. Na początku trochę się krzywiłam. bo "znów te wampiry", potem myślałam, że przecież te wszystkie pozytywne recenzje muszą mieć podstawę. Zwyczajnie odkładałam książkę na bliżej nieokreślone "później".
Gdy ktoś mówi o wampirach przed oczami staje mi smętny Edziu ze "Zmierzchu". Smutne, ale prawdziwe. Pani Mead zagłębiła się w filozofię, świętych, rody i przeróżne odmiany wampirów tworząc niepowtarzalny świat. Moroje, czyli wampiry tzw. czystej krwi, dampiry, czyli opiekunowie tego zagrożonego gatunku. Oraz strzygi, umarłe wampiry, żywiące się krwią zwyczajnych wampirów. Pierwszy raz spotkałam się z taką mieszanką i jestem nią zachwycona.
"Ludzie, którzy są szaleni rzadko zastanawiają się nad tym, czy są szaleni."
Rose jest dampirką, czego dowiadujemy się z opisu. Jest śmiałą, żywotną dziewczyną. Pyskata, czasami wulgarna wbiła się na listę moich ulubionych bohaterów. Rządzi nią instynkt, a do działania napędza ją odwaga. Dla przyjaciółki jest skłonna zrobić wszystko. Nie stroni od imprez, chłopaków, nie prezentuje się jako przykładna uczennica- do grzecznej dziewczynki jej daleko. Jej wypowiedzi praktycznie co chwilę doprowadzają do wybuchu śmiechu. Zadziorna, potrafi bronić swoich racji, nie ważne, jak niedorzeczne by były. Lubię postaci takie jak ona- nadaje książce humoru i smaku, bo nie jest mdłą i nudnawą bohaterką, tylko typową dziewczyną z werwą.
Lissa jest przeciwieństwem Rose. Spokojna, ułożona, jak na mój gust, aż za grzeczna. Nie ukrywam, jakoś za nią nie przepadam. W połowie książki było już trochę lepiej, ale wyczekuję momentu, aż pokaże pazurki, a raczej kły. Rozumiem jej postępowanie, presja, na którą jest wystawiona może odbić się na charakterze i to bardzo. Mimo że nie przepadam za ugrzecznionymi postaciami, Lissie bardzo to pasuje, więc jest dobrze.
Oczywiście nie może zabraknąć głównego obiektu westchnień zarówno w Akademii, jak i wśród czytelniczek. Mowa oczywiście o Dymitrze. Trener o morderczym planie ćwiczeń, przyprawiający Rose o bicie serca. Straszliwie honorowy, pilnie przestrzega zasad. Prace pokłada ponad siebie. Wydaje się być bardzo ciekawą postacią, ale chciałabym go lepiej poznać w pozostałych tomach, bo wolałabym więcej o nim powiedzieć.
Christian natomiast jest "tym mrocznym". Rodzina z niepokojącą historią, jego niechęć do ludzi innych uczniów akademii oraz interesujące reakcje na niektóre sprawy. Zarówno jestem go ciekawa tak jak Dymitra, bo wydaje mi się, że jeszcze za mało o nich wiem.
"Dawno temu zawarłam układ z Bogiem. Obiecałam mu wiarę, pod warunkiem, że pozwoli mi pospać dłużej w niedzielne poranki."
Szach mat! Nie znajdziemy to wampira czy dampira, który ucieka przed wodą święconą czy krzyżem. Wręcz przeciwnie, są oni nad wyraz pobożni. Tym samym Richelle Mead obaliła wszystkie teorie, które tworzyliśmy przed przeczytaniem książki. Świetna robota! Koniec z ponurym Edziem!
Nie można powiedzieć, żeby akcja rozwijała się stopniowo. Jest na samym początku, potem powoli ustaje i znów budzi się niczym wulkan, który zalewa nas lawą- dziwnymi wypadkami. Nie można nie wspomnieć o wątku romantycznym, który również jest interesujący i wśród tych wszystkich pokręconych trójkącików, niespotykany. Okazuje się, że różnica wieku wcale nie jest przeszkodą nie do pokonania, ale jest wiele innych, więc trzeba być czujnym.
Opisy to ten element książki, który zdecydowanie trzeba pochwalić. Były dokładne, ale nieprzytłaczające. Czytając, czułam, jakbym tam była. To naprawdę niesamowite uczucie i nieczęsto towarzyszy książkom.
"Największe rewolucje odbywają się w ciszy i w cieniu."
Do zalet należą również realistycznie, niepapierowi bohaterowie. Bardzo łatwo można się z nimi zżyć i utożsamić, co utrudnia rozłąkę z nimi.
Ciężko rozstać się z akademią, postaciami, akcją choćby na chwilę, a co dopiero mówić do następnej książki.
Styl pisania autorki jest przyjemny, nie czyni z lektury ciężaru, pozwala oderwać się od rzeczywistości, a nie główkować o co to może pisarce chodzić, jaki był cel wypowiedzi. Z radością przenosimy się do świata wampirów i dampirów, tak odmiennego od popularnych, ale i nudnych już typowych krwiopijców.
Jeśli taka tematyka wam odpowiada, to zdecydowanie zachęcam was po sięgnięcia po tą pozycję. A nawet jeśli nie to warto spróbować. Myślę, że "Akademia wampirów" spodoba się każdemu :)