"W większości przypadków, kiedy kobieta płacze, wcale nie chce, żeby ktoś rozwiązywał jej problem. Chce tylko usłyszeć, że wszystko będzie w porządku."
Dystrykty, frakcje...wszystko to już znamy. Tutaj mamy podzielnie na klasy rodem ze średniowiecza. W bogactwie pławią się Dwójki, Trójki, rządzą Jedynki. Gorszy los wiodą mniejsze liczby. Nie zapominajmy, ze tymi "liczbami" są ludzie, którzy muszą na wszystkim oszczędzać, o wszystko dbać do granic możliwości i ciężko pracować. Rodzinie Ami, Piątkom, też się nie przelewa, więc kiedy dziewczyna dostaje list informujący ją o możliwości zgłoszenia się na Eliminacje, jej mama zmusza ją do wzięcia udziału. Jednak takie Eliminacje to nie bułka z masłem. America będzie musiała rywalizować z 34 dziewczynami o koronę serce księcia. Przypadek głównej bohaterki jest dość nietypowy, ponieważ nie marzą się jej wygody, a dalszy związek z Aspenem.
Pierwszy raz miałam styczność z połączeniem takich, cóż, płytkich wyborów z dystopią. Mieszanka wybuchowa, ale jak najbardziej udana. Z jednej strony dobija nas głód, bieda i wysiłek fizyczny, a z drugiej mamy dziewczyny spacerujące w sukniach, jedzące pyszności, z pokojówkami na każde zawołanie. To ryzykowne posunięcie ze strony autorki, ale jak najbardziej udane. Przyjrzyjmy się bohaterom...
"To zabawne, że pałac- ta złota klatka- okazała się jedynym miejscem, w którym mogłam otwarcie mówić o swoich uczuciach."
Ami poznajemy jako zakochaną po uszy dziewczynę. Myśl o Eliminacjach budzi w niej odrazę i ani myśli brać udział w tym przedsięwzięciu. Rudowłosa piękność, która gardzi podziałami. Następnie, gdy za namową, trafia do pałacu, nie dba o słowa, nie wykazuje chęci zaskarbienia sobie łask księcia. Zaczyna traktować go jak kolegę. Jednak potem w jej głowie kiełkuje szalony plan i wcale nie kryje prze Maxon'em swych zamiarów. Nieokrzesana, lecz bystra, już pierwszego dnia robi zamieszanie.
Maxon, czyli główny obiekt tego rozgardiaszu, zdaje się nie zauważać rywalizacji o niego, dziwi go wieść, ze wybuchają kłótnie. Sympatyczny chłopak, który szuka miłej panny- brzmi jak tani tekst z paska widniejącego na programach muzycznych, jednak tak to wszystko wygląda. Przeuroczy względem kandydatek, liczy n prawdziwą miłość. I tu pojawia się pytanie czy takową znajdzie.
Aspen, ach ten Aspen, narobi harmideru. Pracowity chłopak, który własne zdrowie pokłada ponad rodzinę, dziewczynę. Czuje się poniżany jedzeniem od Ami, nie dba o siebie, tylko stara się dorobić porządnej sumy pieniędzy na wyżywienie. Nie wiem co o nim myśleć, ponieważ książka nie skupia się na nim. Jest on taką "przeszkodą", która zawsze musi pojawić się w książce. Jak potoczą się jego losy może dowiemy się w kolejnym tomie, może nie. Nic nie wiadomo.
"Ty sobie nie dajesz rady z płaczącymi kobietami, a ja nie radzę sobie ze spacerami u boku księcia."
Poznajemy bliżej królewskie życie. Bankiety, przyjęcia...i sytuacje zagrożenia są na porządku dziennym. Balowe suknie, solidne posiłki...i szerząca się wśród dziewczyn nienawiść.
Nie wiadomo komu ufać. W jednej chwili ktoś jest twoją przyjaciółką lub po prostu sprzymierzeńcem, a następnie pokazuje pazurki.
Oczywiście w książce mamy tych "dobrych" i tych "złych", jednak z czasem, gdy coraz więcej dziewczyn wraca do domów, role się mieszają. "Dobrzy" stają się "złymi" i na odwrót. Czas goni i niemiłosiernie zmusza do stanowczych kroków.
Akcja dzieje się stopniowo. Nie ma żadnego "bum!" i nie musimy skupiać się na tekście, jest to raczej lekka książka, pozwalająca się odstresować. Tętno przyśpiesza dopiero pod koniec, kiedy to usilnie chcemy się dowiedzieć co dalej. Wszystko jest świetnie rozplanowane- przyszedł czas na rekonesans i zaskoki.
"Za dużo zasad, za dużo hierarchii, za dużo ludzi."
Zachwycające są według mnie opisy. Pałac, ogrody, otoczenie dzięki dokładnym, ale nienudnym opisom bardzo łatwo sobie wyobrazić. Uczucia były doskonale opisane, tak, że przeżywa się wszystko to co bohaterka. Przestajemy czytać słowa, a zaczynamy odczuwać, pławić się w nich, żyć nimi.
"Rywalki" wręcz pochłaniają czas. Poświęciłam im cały dzień i trochę żałuję, że przeczytałam je tak szybko, ale zbyt dobrze znam siebie i wiem, że nie wytrzymałabym z myślą, że jej nie skończyłam. Pozostaje czekać na kolejne tomy, które, mam nadzieję, dorównają temu. Nie oszukujmy się- czasami kontynuacje to jedna wielka klapa, więc módlmy się o fantastyczny drugi tom :)
Książka genialna, niesamowita i co najważniejsze- oryginalna. Okładka przyciąga wzrok, co dodatkowo zachęca do zapoznania się z lekturą. Akcja toczy się spokojnie, ale na nudę nie pozwalają nam świetnie wykreowani bohaterowie o realistycznych zachowaniach. A nasza płomiennowłosa co rusz nas zaskakuje. Takie właśnie powinny być książki- wciągające i niemożliwe do zapomnienia.