"Ben Hur" nazywany jest największą powieścią religijną naszych czasów, przyrównuje się go nawet do takich klasyków jak "Quo Vadis" czy "Szaty". Rzeczywiście czytając można poczuć tą specyficzną, podniosłą atmosferę i to coś, co trudno nazwać, ale co sprawia, że książka pozostaje w pamięci na bardzo długo i zmusza do refleksji i zastanowienia nad wiarą i naszym społeczeństwem.
Głównym bohaterem książki jest żydowski arystokrata, którego skazano jak się okazuje niesprawiedliwie. Karą są dożywotnie galery. To jedna z najcięższych form "nauczki", a boli tym bardziej, że Ben Hur zostaje jednocześnie zdradzony przez przyjaciela, człowieka, któremu ufał. Jakby tego było mało, za czyn, którego wcale nie popełnił odpowiedzą także jego siostra i matka- dwie ukochane kobiety osadzone w więzieniu. Wydaje się, że sprawiedliwość opuściła Ben Hura i jego rodzinę na dobre, jednak po jakimś czasie następuje radykalna zmiana sytuacji. Galery bohatera trwają trzy lata, a po odbyciu kary mężczyzna znów staje się bogaty i szanowany. Jednak zmieniają się też poglądy i uczucia Ben Hura, choć powraca "do życia" jakie wiódł przez zdradą, nie jest już tym samym człowiekiem. Owładnęła go żądza zemsty i nienawiści i paradoksalnie to właśnie ona pozwoliła mu przeżyć karę, której właściwie się nie przeżywa. Te emocje dodatkowo potęguje chęć odwetu za cierpienia rodziny i utratę wszystkiego, na co ciężko pracował.
Lewis Wallace stworzył powieść, która przesłaniem sięga aż do czasów biblijnych. Nie da się nie zauważyć odniesień do wiary, Boga i biblijnych przypowieści. Religia, miłość i nienawiść łączą się i przeplatają na każdej stronie, dzięki czemu książka już od samego początku bardzo przypomina nakręcony z rozmachem film kinowy, osadzony na sporej ilości kartek. Czyta się błyskawicznie, a jej wielką zaletą jest to, że podobnie jak wspomniany już "Quo vadis", nie trzeba wcale być osobą wierzącą aby docenić i zachwycić się fabułą. Myślę, że porwie ona każdego, a zakończenie przynajmniej dla mnie było satysfakcjonujące i biorąc pod uwagę całość chyba nie pozostawia niedosytu.
Jeszcze inną zaletą jest to, że autor ma bardzo specyficzny styl. Powieść wciąga od pierwszej strony i tak pozostaje do końca, chociaż są momenty słabsze i gorsze. Czasami denerwowały mnie pewne wątki, a sam bohater był niejednoznaczny. Z jednej strony dobrze go rozumiałam i nawet popierałam jego czyny, z drugiej strony czasami wręcz zatracał się w swym gniewie i przekraczał granice rozsądku. Trzeba jednak przyznać Wallace'owi, że potrafi budować napięcie i kreować takich bohaterów, którzy wywołują emocje i "siedzą w głowie" jeszcze długo po skończeniu książki.
Chociaż jest to dosyć mocna i być może dla niektórych kontrowersyjna tematyka, bo wywołuje debatę o wierze, to jednak uważam, że ten tytuł jest idealny na prezent świąteczny. Książka to jak wiadomo najlepszy z możliwych wyborów, a ta konkretna jest jak dla mnie jedną z najlepszych, jakie czytałam w tym roku.