Stefan Darda "Czarny Wygon - Bisy".
Po dwóch pierwszych częściach, po koszmarach, które w nocy dają w kość, wzięłam się za kolejny tom, z nadzieją, iż będzie tak samo dobry, a może nawet lepszy...
Mam bardzo mieszane uczucia. Poznajemy tu całkiem sporo nowych postaci, takich jak Janka Adamowicz, Tereska Bielakowa i jej ciężko chory syn - Mateusz... nie ma natomiast nic na temat tego, co dzieje się z ocalonymi ze Starzyzny, Jaśkiem, Katarzyną, Józkiem i Albinem, co powiem całkiem szczerze, zawiodło mnie.
Bardzo mało informacji o losach Adama, który znalazł się tam, gdzie nie powinien przez dziwny zbieg okoliczności i głupotę przyjaciela.
Witek Uchmann. O ile w poprzednich częściach po początkowej irytacji, zaskrobił sobie moją sympatię, tak teraz miałam ochotę go udusić w pewnych momentach. Arogancki, egoistyczny, irytujący facet. Tak mogę go teraz określić. Tchórz nad tchórzami (sam o sobie tak myśli, dobre i to). Jego głupota biła po oczach... dalej mu kibicuję, bo przeczuwam, że w ostatniej części rozwiąże się zagadka i to, dlaczego został wciągnięty w ten cały koszmar. Ale przysięgam, że dobrze by było, gdyby przestał być takim durniem, bo ciśnienie mi skacze, gdy to czytam.
Co do postaci i historii. W Bisach ukazuje się nie tylko ksiądz Dobrowolski, który przenika ze Starzyzny do świata realnego, naszego. Pojawia się także Czarny - Bobowicz. Opis jego postaci nie zadziałał aż tak bardzo na moją podświadomość i wyobraźnię jak sama Anielka. Co też już rozczarowuje.
Przez całą powieść mało się bałam. Były chwile lekkiego drżenia, ale nic poza tym. Zdecydowanie za bardzo rozciągnięte kwestie planowanej ucieczki Witka i Janki. Chwilami było to aż nadto żałosne.
Za mało strachu! Dopiero ostatnie strony sprawiły, że ten "czar grozy" znów opanował moje myśli. Wyobraźnia znów zaczęła pracować! I ... nastał koniec trzeciej części.
Podsumowując. Nie jestem w 100% pewna, czy gdybym odłożyła na chwilę pomysł sięgnięcia po trzeci tom, to moja opinia na temat danej książki by się czymś różniła. Sądzę, że nie, dlatego że, jak wcześniej już wspomniałam, brakowało tu aury grozy. Tego klimatu, gdzie odczuwa się każdą częścią swego ciała paralizujacy strach. Strach przed tym, co niewidoczne. A jak już widoczne, to mroczne i obce. Tego najbardziej mi brakowało.
Nie będę robic przerwy. Przeczytam ostatnią część. Jedno co już zauważyłam i będę się tego trzymać, o wiele mniej podoba mi się pomysł przeniesienia klimatu ze Starzyzny do świata realnego. To już nie to samo. Ale może... może ciąg dalszy będzie lepszy?