Tytułowa “Dolina cieni” symbolizuje drogę, jaką przeszedł główny bohater, aby ukryć to, co pragnął wyprzeć i wymazać ze swego życiorysu. Jedna zła decyzja, moment nieuwagi i skrywany ludzki upadek trafia w widowiskowy światłocień, z którego nie ma już powrotu. Powieść Bartosza Szczygielskiego to historia o błędach przeszłości i odpowiedzialności, której nie sposób wymazać. Zabierze Cię na spacer szlakami kłamstwa, fałszywej przyjaźni i zemsty, która dojrzewa przez lata.
Cień to nie tylko obszar, do którego nie dociera światło. Jego symbolika jest niezwykle szeroka i różnorodna. Mianem cienia zwykło się określać wszystko, co skrywane i sekretne. Mówiąc o “cieniu wydarzeń lub spraw” odsłaniamy ich prawdziwe oblicze i tajemnice z nimi związane. Cień to również metafora negatywnej osobowości, którą tworzą nasze wstydliwe cechy. Z kolei w psychologii marzeń sennych cień to kompleksy, zapomniane przeżycia i urazy, a także koszmary, ukazujące różne formy upadku, porażki i bezradności.
Tomasz Rach, pierwszoplanowy bohater najnowszego thrillera Bartosza Szczygielskiego, przeżył w cieniu blisko 15 lat. Nauczył się w nim poruszać, zarabiać i być niewidzialnym. Wybierając “życie po śmierci” stał się świadectwem tego, że “jeżeli istniała jakaś siła wyższa, to była niczym więcej jak seryjnym mordercą, a wszyscy na ziemi byli potępieni”. Co skłoniło Tomasza do takiego kroku? Dlaczego wybrał życie w cieniu, zamiast pławić się w jego blasku?
Początki tej decyzji sięgają wcześniejszej odsłony życia bohatera, a jej preludium stanowiło małżeństwo, które zaprzyjaźniony duchowny określił jako: “Pośpieszne, podsycane żarem seksualności i pozbawione bliskości jednocześnie. Kiedy przychodziła proza życia, takie związki pękały, a razem z nimi ludzie”. Punktem przełomowym okazała się sfera zawodowa, na scenie której bohater popełnił nieodwracalne błędy. Świadom swojego położenia dokonał wyboru, po którym świetlane wzgórza życia musiał zamienić na opuszczoną przez szczęście dolinę własnego cienia.
Szczygielski jak zawsze stawia przed czytelnikiem pytania, od których ten nie jest w stanie uciec. Czy byłbyś gotów zacząć wszystko od nowa? Czy przeszłość da się wymazać i zapomnieć? Czy potrafiłbyś porzucić dotychczasowe życie z dnia na dzień? Czy można odciąć się od popełnionych błędów? Czy da się tak po prostu zniknąć?
Miłośnicy twórczości Bartosza Szczygielskiego znajdą w “Dolinie cieni” wszystkie atuty, z których jest znany. Akcja jest prowadzona dynamicznie od pierwszych do ostatnich stron, bohaterowie są przejmująco prawdziwi, fabuła początkowo zaplątana niczym węzeł gordyjski, na końcu rozwiązuje się jak sznurek w rękach iluzjonisty. W moim przypadku Autor potrzebował raptem 113 stron, bym pochylony nad książką powiedział “jakie to jest doskonałe!”. Część z Was pewnie wie, że Bartosz Szczygielski posiada kota. Jeżeli kiedyś doczeka się psa, postuluję by nazwał go Suspens, albowiem potrafi prowadzić go na kartach powieści niczym na smyczy.
W prozie Szczygielskiego szczególnie cenię te fragmenty, w których za pomocą drobnego incydentu, bądź z pozoru nic nie znaczącego zdarzenia podkręca emocje do czerwoności i odwraca logikę, którą do tej pory podążał czytelnik. Takich momentów znajdziecie w najnowszym thrillerze nad wyraz wiele.
“Dolina cieni” to doskonale napisana opowieść o błędach, które na zawsze zmieniają czyjeś życie, a ich reperkusje są jak nieuregulowany rachunek win.
Przy okazji recenzowania poprzedniej powieści Bartosza Szczygielskiego nazwałem Go “wirtuozem gry na emocjach”. Jak to dobrze, że On nadal gra, a w naszych trzewiach mogą pobrzmiewać echa jego kolejnej partytury.