Kto z nas nie zna nazwiska Joanny D’Arc patronki Francji, bohaterki i świętej? Wiele biografii powstało o walecznej młodej dziewczynie, która poprowadziła oddziały ku wyzwoleniu francuskich miast z rąk Anglii i Burgundii. Przedstawiana zazwyczaj jako fanatyczka religijna i moralne wsparcie żołnierzy w najnowszej powieści Katherine J. Chen „Joanna D’Arc. Dziewczyna, wojowniczka, heretyczka, święta” zyskuje zupełnie inne oblicze.
Autorka nie karmi nas suchymi faktami, a wciąga emocjonalnie w historię tej wyjątkowej postaci, z którą tak łatwo się utożsamić i odnaleźć w jej życiu inspirację do walki z własnymi trudnościami. Zdejmuje z niej ciężką zbroję, by obnażyć przed nami jej serce i duszę. I stoi przed nami żywa i przekonująca - olbrzymka, pastereczka, Dziewica Orleańska, święta wojowniczka, a przede wszystkim silna i niezłomna kobieta.
I przyznam, że dużo bliżej mi do obrazu Joanny kreślonego przez Autorkę. Obrazu nieugiętej dziewczyny, którą trudne i bolesne dzieciństwo nauczyło odporności i woli przetrwania. Pierwszym polem walki był dla niej rodzinny dom, a największym wrogiem ojciec. Dziecko bite, niekochane wyrosło na silną i nieustraszoną osobę „ostrą w mowie, nieufną w sercu, z ręką cały czas zaciśniętą w pięść”.
Ciekawiło mnie jak Autorka ukaże drogę wiodącą porywczą i nieokiełznaną szesnastolatkę z małej wioski przed oblicze króla i motywy stojące za decyzją powierzenia jej ważnej misji odbicia Orleanu. Czy jej talent do walki był darem od Boga, czy efektem życia, w którym nigdy nie zaznała pokoju?
Równie silnie jak trudne dzieciństwo Joanny poruszyła mnie końcowa część ukazująca przyczyny jej zguby. Jak łatwo spaść z piedestału, jak szybko zasługi mogą pójść w niepamięć, gdy staje się niewygodna. W polityce nie ma przyjaciół i sentymentów, a świadomość jak nieobiektywne i niesprawiedliwe siły wpłynęły na kształtowanie się jej historii i śmierć w tak młodym wieku okrutnie boli.
To błyskotliwa, tchnąca klimatem ówczesnej epoki, ale zarazem odważna powieść o kobiecie, która zdecydowanie wyprzedzała swoje czasy z odwagą realizując się w roli pisanej mężczyznom, rzucającej wyzwanie śmierci, władzy i wrogom. Kobiecie, która nie płynęła z nurtem historii, ale ją tworzyła. Kobiecie, której imię po sześciuset latach od jej śmierci jest nadal żywe w naszej pamięci i sercach.
Oczarowała mnie okładka tej powieści, ale w jej treści się zakochałam.