Bogowie muszą być szaleni recenzja

"Bogowie muszą być szaleni" Aneta Jadowska

Autor: @S.anna ·8 minut
2022-07-30
Skomentuj
8 Polubień
Lubię sposób pisania Anety Jadowskiej. Polszczyzna jest doskonała, potoczysta, bez potknięć. Poczucie humoru bardzo mi bliskie. Garstki z Ustki, mimo poważnych tematów, jakie poruszane są w trylogii, to moje "comfort books", odpowiednik ciepłego kocyka z herbatką w zimny, deszczowy dzień, gdy świat jest nieprzyjaznym miejscem, a człowiek chce się przenieść w miejsce, które koi, wśród ludzi, których się lubi.

Poczyniwszy powyższe zastrzeżenie napisać muszę, że drugi tom przygód Dory Wilk wymęczył mnie, nieco wynudził, rozczarował i niemal doprowadził do wizyty u okulisty, tak często bowiem przewracałam oczami, że istniała realna obawa, że mi zostaną takie odwrócone do wewnątrz czaszki już na stałe. A wszystko to (no, prawie) za sprawą bohaterki, której polubić się nie dało, jej Bohu, no nie dało.

Pierwszy tom heksalogii, nie wolny od niedociągnięć, oceniłam na sześć gwiazdek, bo też i obiecywał moim zdaniem sporo. Interesujący pomysł - współistniejące miasta, realny Toruń i magiczny Thorn, bohaterka, która stosunkowo niedawno dowiedziała się o swoim magicznym rodowodzie i teraz trochę lawiruje między tym, co realne, a tym, co czarodziejskie, w Toruniu wykonuje pracę policjantki i ma mieszkanie, ale życie towarzyskie ma raczej w Thornie, gdzie nie musi się pilnować, by nie ujawniać tego, że nie jest zwykłym człowiekiem (bo tam i tak wszyscy o tym wiedzą). Ma przyjaciół, wielbicieli, ma do rozwiązania sprawę, która łączy Toruń i Thorn, i szczerze mówiąc sądziłam, że cała heksalogia pójdzie w tym właśnie kierunku - historii wiedźmy, która pracując w ludzkiej policji wykorzystuje nadnaturalne zdolności i znajomości do rozwiązywania spraw, w które zaplątał się jakiś magiczny obywatel, a przy tym będzie budować swoją tożsamość - wiedźmią, ale i ludzką, bo przecież nim dowiedziała się, że jest wiedźmą Dora żyła wśród ludzi, sama siebie uważając za człowieka. Niedociągnięcia? No tak, były, ale to debiut. Tak sobie mówiłam. W klasie debiutów wcale nie najgorszy. Potem na pewno będzie lepiej.

No i, Panie i Panowie, du... znaczy, duże rozczarowanie. Duże.

W drugim tomie Torunia nie ma wcale. To znaczy, występuje w charakterze wzmianki o parku na Bydgoskim Przedmieściu i klubie Pod Aniołem, poza tym Dora i jej całe życie przeniesione zostało do Thornu. I okejasi. Nie ma problemu.

A przynajmniej nie byłoby go, o ile po coś by się w tym Thornie znalazła, coś w nim robiła i jakoś tę wiedźmią tożsamość rozwijała. Tymczasem Dora, po zebraniu solidnych cięgów w poprzednim tomie i wyjściu w mniej więcej jednym kawałku z potężnej rozpierduchy (przy pomocy potężnych przyjaciół) dostaje mieszkanie naprzeciwko ulubionej knajpy w Thornie, zostaje lokalną celebrytką, zakłada agencję detektywistyczną, zamieszkuje ze swoimi dwoma śliniącymi się na jej widok przystojniakami, aniołem i diabłem, zostaje Namiestniczką Thornu (z czego nie wynikają żadne szczególne obowiązki, poza włożeniem na siebie od czasu do czasu czarnych dżinsów i długiego płaszcza, by w tej eleganckiej odzieży udać się na rozmowę ze Starszyzną), i to by było na tyle.

Jeśli ktoś liczył na walki z potworami czy na charyzmatycznych przeciwników (lub charyzmatycznych sprzymierzeńców, ich niby Dorze nie brakuje, ale nawet Lucyfer jest raczej zdziadziały niż charyzmatyczny) rozczaruje się boleśnie. Autorka ułatwia bohaterce, co się tylko da ułatwić, nie wpuszcza jej w ślepe zaułki, nie rzuca jej nie kłód, ale nawet patyczków pod nogi. Czytelnikom zaś nie myli tropów i nie wymaga od nich szczególnego skupienia, nie masuje ich szarych komórek. Cała sprawa zostaje rozwiązana za pomocą wizyty w bibliotece (przy czym nawet kwerendy nasza Dora sama nie robi, ludzi od tego ma!) i zadaniu kilku pytań, a cała (wątła) reszta, jakiś wątek, czy może raczej wątunio dotyczący jakiejś tam wojny, jakaś tam tajemnicza i niewiarygodnie piękna (acz, co nikogo nie zaskakuje, wredna i najzłejsza ze złych!) baba, która chce w życiu naszej Dory nabruździć, wszystko to służy jednemu - pokazaniu, że Dora jest naj-naj-najlepsza, po prostu najlepsiejsza, i absolutnie, naj-, a wręcz mega, uczciwszy uszy, zajebista. Ścieżka jej, ekhm, rozwoju, na opis którego liczyłam składa się ze stałego przyrostu - w tempie geometrycznym - niezwykłych umiejętności oraz niezliczonych zachwytów, a zachwycają się wszyscy, no, wszyscy. Wilki ścielą się u stóp Dory jak kosmaty dywanik, wampiry są bardziej powściągliwe, ale wyłącznie dlatego, że taka ich natura, w głębi serca poważają Dorę, szanują i chcą być tacy, jak ona, archanioł Gabriel wpada na herbatkę, Lucyfer wciąga przy niej brzuch i chce się jej podobać, czarty ją w zasadzie adoptują, Baal co i rusz wybucha perlistym śmiechem bo nasza Dora jest taaaka zabawna, no od pięciu tysięcy lat nikt go nie potrafił tak rozbawić! I cóż w tym dziwnego, nieprawdaż, w końcu Dora, za sprawą przyrastających lawinowo darów i umiejętności okazuje się być dziedziczką magii Pani Północy, magii płodności, trochę wampirzycą, wilczycą, wnuczką starożytnej bogini i bogowie wiedzą, kim jeszcze (to znaczy, gdybym robiła notatki to bym też wiedziała, ale nie robiłam, a zapamiętać wszystkiego nie dałam rady, bo sporo tego było, oj, sporo).

I, again, okejasi. A przynajmniej byłoby okejasi, gdyby się autorka albo pohamowała rozszalały pęd do dopakowywania naszej Dory Sue kolejnymi umiejętnościami i darami, albo robiła to z głową, traktując z... szacunkiem? większą powagą? z większą logiką? tzw. świat przedstawiony.

Tymczasem.

Elementem tego świata są istoty nadprzyrodzone. Najmłodsze istoty, z którymi Dora ma do czynienia, to jej anioł i diabeł, obaj liczący sobie lat trzysta pięćdziesiąt. Poza tym zaludniają go półelfy, pamiętające doskonale wiek trzynasty, elfy, liczące półtora milenium, archaniołowie, którzy widzieli stworzenie świata przez Pana, bogowie tak starzy, że tysiąclecia minęły od śmierci ich ostatnich wyznawców.

I nasza Dora, lat trzydzieści.

Zapewne wielu z nas przydarzyło się, że do rozmowy dorosłych wtrącił się jakiś berbeć, lat, powiedzmy, trzy, który z pełną powagą i surowością mówił coś w rodzaju: "Mówiłem! trzeba mnie było słuchać!". Dorośli zazwyczaj uśmiechają się wtedy, ojej, jakie to urocze, taki smarkatek, tak udaje dorosłego, przezabawne! A od smarkatka dzieli ich głupie dwadzieścia- trzydzieści kilka lat.

To teraz wyobraźmy sobie osiemsetletnią półelfkę, pięćsetletnie wampiry i naszą trzydziestolatkę, która przemawia do nich w te słowa: "...Nie spocznę, póki nie zaczniecie się dogadywać. Drugi raz wasze animozje niemal doprowadziły do tragedii (...) Gdyby to był jednostkowy przypadek machnęłabym ręką, ale to się powtarza, a skoro tak...", tu urywa groźnie i żadna z tych wiekowych, potężnych istot nie spyta uprzejmie: "Skoro tak, to co, Jado droga? Co nam zrobisz? Giniemy normalnie z ciekawości". Nie, zamiast tego potężni magiczni wybierają Dorę na mediatorkę międzygatunkową, a ona kwituje to łaskawym: "Bedę spała spokojnie wiedząc, że rozmawiacie".

No ludzka pani, a mogła skopać po kostkach!

Albo archanioł Michał. Wiecie, archanioł Michał, ognisty miecz, dowódca zastępów Pana, pierwszy, który ruszył do walki po buncie Lucyfera, książę niebieski, ten, który waży ludzkie dusze i dzierży klucze do królestwa, te rzeczy. I oto nasza Dora zwraca się do tegoż (pierwszy raz przez nią widzianego na oczy, nawiasem mówiąc) archanioła, zastanawiającego się, skąd taka mnogość talentów w jednej wiedźmie, temi słowy: "Wstrzymaj konie, kowboju. Żadnych anielskich domieszek mi się tu nie doszukuj". No jak ja to widzę to nawet Państwo nie!

Lub, że nie powstrzymam rozochocenia, taka Jezebel. Wszetecznica, kapłanka boga tak starego, że nikt już nie pamięta jego pełnego imienia. Pełna magii równie starej. Ta właśnie kapłanka urządza sobie z Dorą mordobicie z ciąganiem za włosy i plaskaczami, w czasie którego to mordobicia Dora wrzeszczy: "On jest mój i tylko mój! Nie dzielę się, a na pewno nie z takimi wywłokami jak ty!", na co kapłanka (tysiące lat na karku. Potężna magia w każdej komórce, umiejętność rzucania uroków, że proszę siadać, wieki, co mówię, tysiąclecia, by się doskonalić) opowiada: "Nie ma kobiety ładniejszej ode mnie!". Żenometr rozpizgrzył mi się na milion kawałeczków, wciąż go żmudnie usiłuję posklejać w jakąś całość w przeczuciu, że może mi się przydać w przyszłości.

Niby autorka co jakiś czas sobie przypomina, że pisze powieść, w której naprzeciw istot widzących stworzenie świata stawia kogoś, kto jest niczym pyłek, mgnienie tylko, której dotychczasowe doświadczenie to iskra, i nagle nasza Dora musi zamknąć oczy, by nie poraził jej blask anioła w pełni chwały, ale chwilę później znowu pozbawione tętna wampiry się rumienią, obsztorcowany przez trzydziestoletnią wiedźmę archanioł Gabriel kuli ramiona zawstydzony, a Lucyfer, rozklejony skutkiem wspomnień z młodości, szlocha jej w kamizelkę.

Z litości nie wspomnę o sztandarowym podwątku serii, czyli "Łodlaboga, obaj taki ślicni, obu bych chciała, cóz mnie robić niescęsnej, hej!", czyli anioł i diabeł Dory mają co prawda na karku te trzysta lat z hakiem, a i sama Dora nastolatką nie jest, ale emocjonalne rozkminy cała trójka ma doprawdy na poziomie: "Jestem zajebistą czirliderką i nie wiem, czy bardziej podoba mi się kapitan drużyny futbolowej i jego czarne oczy, czy szkolny prymus, taki wrażliwy i ma te śliczne loczki, co robić, kochany pamiętniku!". Ponieważ rzecz dotyczy osób, ekhm, dorosłych, anioł i diabeł zachowują się jak napakowane hormonami nastolatki, które właśnie odkryły istnienie czasopism dla dorosłych, Dora do rozważań na emocjonalnym poziomie młodej nastolatki dodaje też (liczne) zachwyty nad niezrównanym ciałem swego diabła, a czytelnik może upajać się opisem napierających na siebie aur, sterczących sutków i wymownych wypukłości pod dżinsami oraz boskiego falującego biustu Dory (czy wspominałam już, że Dora ma rewelacyjne cycki? w stu procentach naturalne? Nie? To zapewne dla równowagi, autorka i bohaterka bowiem nie przepuszczą żadnej okazji, by o tym ważkim elemencie nie napomknąć), i doprawdy nie zalecam gry w "pijemy za każdym razem, gdy Dora mówi do Joshui "Ptaszyno"/ wspomina o tym, że Miron ma czerwone obwódki wokół tęczówek", bo gra skończyłaby się w jednej trzeciej książki na najbliższym oddziale detoksykacyjnym.

Z powodu, że patrz: pierwsze zdanie recenzji zapewne przeczytam cała heksalogię, mając nadzieję, że jej tom drugi jest po prostu potknięciem autorki.

Ale temu, że ktoś na nim utknie dziwić się nie mogę.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2022-07-29
× 8 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Bogowie muszą być szaleni
3 wydania
Bogowie muszą być szaleni
Aneta Jadowska
7.5/10
Cykl: Heksalogia o Wiedźmie, tom 2

Drżyjcie Bogowie. Niech zabrzmi Highway to hell Jak wiele może się wydarzyć w ciągu roku? Dora Wilk jak magnes przyciąga kłopoty, wariatów i męskie spojrzenia. Łamie regulaminy, szuka przyjaźni w dziw...

Komentarze
Bogowie muszą być szaleni
3 wydania
Bogowie muszą być szaleni
Aneta Jadowska
7.5/10
Cykl: Heksalogia o Wiedźmie, tom 2
Drżyjcie Bogowie. Niech zabrzmi Highway to hell Jak wiele może się wydarzyć w ciągu roku? Dora Wilk jak magnes przyciąga kłopoty, wariatów i męskie spojrzenia. Łamie regulaminy, szuka przyjaźni w dziw...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Bogowie muszą być szaleni to drugi tom Heksalogii o Dorze Wilk autorstwa Anety Jadowskiej. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa SQN, na tylnej okładce posiada notatkę polecającą od Aleksandry „Mi...

@book.lynn @book.lynn

Co by się stało, gdybyśmy wrzucili do kotła pyskatą wiedźmę, doprawili ją wilkołaczym dziedzictwem (ah, ta genetyka), naznaczyli ją runą każącą mówić prawdę i tylko prawdę i podsunęli jeszcze parę bi...

@Lorian @Lorian

Pozostałe recenzje @S.anna

Wylot
"Wylot" Olesia Ivchenko

Na wstępie zaznaczę może, że science-fiction to jest coś co leży bardzo, baaaardzo daleko poza moją strefą komfortu, nie tylko czytelniczego. Czasem jednak życie skłani...

Recenzja książki Wylot
Metody leczenia drakonidów
"Necrovet. Metody leczenia drakonidów" Joanna W. Gajzler

Przeczytałam, czy może trafniej byłoby rzec "przeleciałam jak wicher" przez drugą część "Necroveta". Tyle, że, niestety, nie leciałam jak ten wicher porwana przez opowi...

Recenzja książki Metody leczenia drakonidów

Nowe recenzje

Impuls
Impuls.
@Malwi:

"Impuls" to poruszająca opowieść o sile matczynej miłości, wytrwałości i walce z własnymi demonami. Jolanta Żuber prowa...

Recenzja książki Impuls
Dlaczego podskakuję
DLACZEGO PODSKAKUJĘ
@mikka138:

Gdy tylko dowiedziałam się o czym jest ta książka, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Temat jest mi dobrze znany, a wi...

Recenzja książki Dlaczego podskakuję
Mieszko. Wyjście z cienia
"Mieszko. Wyjście z cienia"
@tatiaszaale...:

Nie można stać w miejscu, trzeba przeć do przodu i do przodu. Bo kto nie idzie dalej, a stoi czy na zadku siedzi zadowo...

Recenzja książki Mieszko. Wyjście z cienia
© 2007 - 2024 nakanapie.pl