Kolonia recenzja

"Brak pracy niszczy ludziom głowy. Nie tylko jemu. Wielu innym", czyli o rozkładzie różnych rzeczy

WYBÓR REDAKCJI
Autor: @Bartlox ·4 minuty
2023-09-06
Skomentuj
11 Polubień
Czasem jest tak, że gdy jakaś powieść ma pierwszoosobowa narrację, to zbliżamy się do owego głównego bohatera – narratora naprawdę, ale to naprawdę bardzo. Poznajemy go do cna, jego stosunek do świata, do samego siebie, zasady, którymi się kieruje, to jakim jest człowiekiem, także np. to na ile udaje mu się realizować swoją wizję siebie samego. No to to… nie jest taka właśnie powieść. Tak, to była pierwsza rzecz, która uderzyła mnie podczas czytania „Kolonii”, bardzo długo z jednej strony mamy non stop monolog naszego powieściowego gliniarza, bez przerwy jesteśmy w sytuacjach, w których powinniśmy tak właśnie, niezwykle wręcz blisko go widzieć – i go nie widzimy. W sensie nie widzimy jego „wnętrza”, jego sfery psyche, tego kim jest, czy jest uczciwy do cna, czy jakoś tam przybrudzony, czy cyniczny, czy wciąż pełen ideałów. Nic. To aż dziwne, jak bardzo nas ten jego obraz omijał. Widać, że autorka jakoś tam próbuje nam to wszystko pokazać, ale też też trudno odnieść wrażenie, by starała się o to jakoś szczególnie mocno. W finale zostaje nam to w znacznej części wynagrodzone, prawdę mówiąc można się wręcz zastanawiać, czy fakt, że te wcześniejsze próby sprawiały właśnie wrażenie robionych bez szczególnego zaangażowania nie był celowy, by w końcówce powieści pewne sprawy związane z głównym bohaterem, jego pojmowaniem siebie itd. wybrzmiały tym mocniej. I zupełnie szczerze ciężko mi ten dylemat rozstrzygnąć, serio, nie wiem czy i na ile był to świadomy zabieg Franch. Tak, czy owak wyszło dość ciekawie, choć nie porywająco.

Owo odseparowanie czytelnika od postaci daje czasem zaskakujące rezultaty, gdy w pewnym momencie, około połowy narracji mamy jasną sugestię, że nasz bohater przemawia do nas z pewnego dystansu czasowego, to jest to dla nas niejakie zaskoczenie. Od początku mamy czas przeszły, ale to, że on ma tę historię już za sobą wydaje się czymś lekko dziwnym w odbiorze, gdy o tym wprost wspomina, bo – no właśnie – nie jesteśmy z nim. Za to, i, o dziwo, specjalnie się to z tym odseparowaniem nie kłóci, serwuje nam on po drodze naprawdę dużą liczbę złotych myśli, serio, można cytaty z powieści wynotowywać jeden po drugim :)

To o czym pisałem w pierwszym akapicie to jest zresztą część większego problemu, który mam z tą książką. Widać, że autorka naprawdę wiele postawiła na to, by finał tej powieści był mocny. Finał nader szeroko pojmowany, mówimy tu o końcowych ponad 30% tekstu. Wcześniej zaś mamy powolne i miejscami serio mało porywające budowanie tego wszystkiego. W dodatku tylko na pierwszych kilkunastu stronach objawia się ten gawędziarski talent pisarki, znany z innych jej dziełek, potem nie ma już nawet tego, jest baza pod mocne, emocjonalnie mocne rzeczy, które będą się działy, gdy zaczniemy się zbliżać do końca książki. Tam na serio jest literackie mięso, jest mocno i przejmująco, wciągamy się w losy postaci, opisy rozpadu pewnych rzeczy poruszają i chyba też długo pozostają w pamięci. No, tylko wcześniej trzeba się przemęczyć :)

Mam nawet pewną konkretniejszą poszlakę na rzecz tezy, że Franch zupełnie celowo ów finał wyodrębniła jako coś do czego cała akcja ma w tym wypadku szczególnie, w znacznie większym niż w wypadku innych kryminałów (bo przecież to zjawisko jest ogólnie dla nich charakterystyczne, pod koniec mamy ujawnienie mordercy, jego motywów itd.) stopniu zmierzać. Otóż właściwie tuż przed nim mamy scenę tak nudną, tak niezajmującą – i chyba celowo właśnie tak napisaną i umieszczoną w tym właśnie miejscu akcji – że szok. Mam tu na myśli całą sekwencję z czytaniem postów Patricka na forach internetowych, coś z definicji niewciągającego przecież i tak też rozegranego tutaj. Swoja drogą fajny znak czasu – on to pisał jeszcze na forach, nie na grupach na fb :)

Co do znaków czasu, to z tą książką wiąże się jeszcze jedna ciekawa sprawa – otóż z jednej strony bardzo wyraźnie widać, że powstała ona jako literacki komentarz do sytuacji ludzi po zapaści gospodarczej 2008 roku. Duża część zła, które oglądamy w książce została wyzwolona przez niego właśnie, bardzo istotna część rozpadu (nie przypadkiem używam tego słowa już drugi raz w tej recce, jest naprawdę ważne w kontekście „Kolonii”), który jest nam przedstawiony – również. Jednocześnie do samego tego kryzysu nie ma w powieści bezpośredniego nawiązania. W sensie: nie pada nigdy wzmianka o 2008 roku, nie ma też chyba mowy o „kryzysie hipotecznym” czy (tu już na pewno, nie „chyba”, podobnie, jak z rokiem) o banku Lehman Brothers. Konsekwentnie tylko „recesja” i „pogorszenie sytuacji”. Ciekawe na ile to z kolei była celowa zagrywka pisarki.

Plusik za jakże niebanalne ujecie sytuacji uczeń – mistrz, plusik za plastyczny opis posterunku i daję mocne 6/10, mimo że miejscami męczyłem się naprawdę mocno, a Dina była tak wkurzająca, że chciałem ją udusić. Czyli bez entuzjazmu, ale polecam.

Moja ocena:

× 11 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Kolonia
2 wydania
Kolonia
Tana French
7.3/10
Cykl: Zdążyć przed zmrokiem, tom 4

Mick Kennedy, detektyw z dublińskiego wydziału zabójstw, dba o każdy szczegół. Właściwy samochód, odpowiednie ciuchy, nawet barwa głosu… Wszystko, by pokazać światu – a co najważniejsze, mordercy – ż...

Komentarze
Kolonia
2 wydania
Kolonia
Tana French
7.3/10
Cykl: Zdążyć przed zmrokiem, tom 4
Mick Kennedy, detektyw z dublińskiego wydziału zabójstw, dba o każdy szczegół. Właściwy samochód, odpowiednie ciuchy, nawet barwa głosu… Wszystko, by pokazać światu – a co najważniejsze, mordercy – ż...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Wyjaśnijmy sobie jedno: nadawałem się do tej sprawy idealnie. Tak, potwierdzam zdanie o sobie bohatera. Odpowiada mi jego charakter nawet bardziej niż Wallandera (Mankell), choć i on - Mick "Rewelka...

@tsantsara @tsantsara

''W dzisiejszych czasach, jeżeli nie można znieść życia, wchodzi się do sieci i tworzy sobie nowe'' Gdzieś kiedyś usłyszałam że skojarzenia to przekleństwo i coś chyba w tym jest. Przyglądając się o...

@Siostra_Kopciuszka @Siostra_Kopciuszka

Pozostałe recenzje @Bartlox

Zmartwychwstały
„Wszystko to w ramach bardzo przejrzystej narracji, ale… co z tego, skoro ta przejrzystość niczemu tak naprawdę nie służy”

Craigowi Russellowi bardzo zależało na tym, by w tej powieści było inteligentnie. I nie mam tu na myśli wplecionych w dialogi wykładów na temat genetyki, w szczególności...

Recenzja książki Zmartwychwstały
Ostatnie dziecko
Warto (jeśli w ogóle) dla samej końcówki

Jednostajność. To słowo kołatało mi w głowie przez lwią część mojej przygody z „Ostatnim dzieckiem”. Serio, wszystko w powieści było tak jednostajne, że ciężko wręcz w...

Recenzja książki Ostatnie dziecko

Nowe recenzje

Święte zło
Święte zło
@Malwi:

„Święte zło” Tomasza Wandzela to wciągająca opowieść o prywatnej detektyw Róży Wielopolskiej – kobiecie sprytnej, intel...

Recenzja książki Święte zło
Czekałam na ciebie
Czekałam na ciebie
@kd.mybooknow:

Hejka, Iskierki Książkowe! 🔥 Czy zdarzyło Wam się czekać na miłość, która wydawała się nierealna? Magdalena Krauze zafu...

Recenzja książki Czekałam na ciebie
25 grudnia
Ból i strach przed świętami
@kawka.zmlekiem:

Współpraca Recenzencka @wydawnictwojaguar @smiths.k.k Witajcie Moliki .... Za co lubicie święta? Ja uwielb...

Recenzja książki 25 grudnia
© 2007 - 2024 nakanapie.pl