Truman Capote to pisarz, który równie dobrze opisywał biedę małych miejscowości jak splendor elit. Porzucony przez rodziców wychowywał się pod okiem ciotek, a gdy w końcu matka wróciła, jego życie stopniowo przeniosło się do świata bogatych. Przerażony wizją porzucenia, molestowany w dzieciństwie przez nauczyciela, a potem wykorzystywany seksualne w szkole wojskowej, nienawidzący i podziwiający rodzicielkę... ukojenie znalazł w towarzystwie pięknych kobiet. Łabędzic, które stały się ikonami, choć za ich największe osiągnięcie (poza wyglądem i elegancją) uważano dobre wyjście za mąż. Ich czar nieustannie go zachwycał, a jako że i jemu go w pewnej formie nie brakowało stawał się ich ulubionym towarzystwem. Mieszkał w willach, podróżował ich prywatnymi samolotami i jachtami, był stałym gościem na przyjęciach. Tam, gdzie był Capote, gromadzili się ludzie i zawsze była dobra zabawa. Uważany za dobrego przyjaciela w rzeczywistości przypominał bardziej dwulicowego plotkarza, któremu jednak trudno było się oprzeć.
Laurence Leamer tworzy obraz amerykańskiej klasy wyższej. Umiłowania sztuki i piękna, ciągłych przyjęć i flirtów. Walka o prawa kobiet dzieje się jedynie w tle, szczególnie wśród warstw robotniczych, na salonach natomiast króluje przepych i dobra zabawa, najczęściej okraszona poświęceniem serca. Autor biografii obraca się wokół Capotego i jego znajomych, ale jego głównym celem jest przedstawienie łabędzic, jak sam artysta nazywał swoje przyjaciółki. Oryginalny tytuł „Capotes Women: A True Story of Love, Betratal, and a Swan Song for an Era“ jednoznacznie na to wskazuje, ale polski tytuł chętniej wprowadza w błąd czy nie do końca zdradza zawartość, więc nie rozumiem zmiany, jaka w nim zaszła. Sama zawartość książki jest nieprzyjemnie chaotyczna. Pewne drobne informacje zostają bez powodu podane dwa razy, autor lubi swoje domysły opowiadać niczym fakty, a momentami... Często plącze się w tym, by przystępnie i barwnie przedstawić historię — jak przy fragmencie, gdzie opowiada o łowienie ryb na otwartym morzu przez Hemingwaya i Hawksa (dwóch bogatych przedstawicieli klasy wyższej), co podsumowuje słowami „ten motyw Hemingway wykorzystał później w opowiadaniu «Stary człowiek i morze» “. Zawsze mocno irytuje mnie słabe wykonanie ciekawych książek, a z taką niewątpliwie miałam styczność.
Inaczej wyobrażałam sobie Capotego, ale poznanie go lepiej oraz poznanie kobiet, jakimi się otaczał, dało mi perspektywę, dzięki której lepiej zrozumiałam magię jego opowiadań (bo niestety tylko je jak dotąd czytałam i POLECAM). Poza tym „Kobiety Capotego. Śniadanie i Tiffany'ego, mroczne sekrety i zdrady w świecie glamour“ było po prostu przyjemną lekturą, w której łatwo się zatopić i zanim człowiek się zorientuje, nagle jest w połowie. Mam sporo zastrzeżeń do strony technicznej książki, ale jednocześnie nie mogę jej odmówić uroku. A raczej podejmowaniemu przez nią tematowi, bo Leamer niestety pisze słabo.
przekł. Natalia Wiśniewska