Najnowsza książka Jakuba Pawełka Cena milczenia jest zbiorem siedmiu opowiadań o trzech bohaterach. Są to: Hakard Rotesblatt – kasztelan tak prawy, że staje się solą w oku władzy, odważny najemnik Wernar Hantsholm oraz Maeida – córka władcy Koralowego Przesmyku. O ile znamy niezwykłą moc Wernara, to każde z opowiadań możemy czytać zupełnie niezależnie. Wchodzimy w środek czyjegoś życia i opuszczamy je, po kilku dniach.
Mówi się, że kobiety mają pierwszeństwo, więc zacznę od Maeidy. Jest ona młodą dziewczyną, która, pomimo wysokiego statusu i dobrego życia, pragnie odmiany. Chce od życia czegoś więcej niż bycia następczynią tronu. Chce działać – podróżować i walczyć. Autor poświęcił jej tylko jedno opowiadanie, więc nie udało mi się jej zbyt dobrze poznać. Nie mogę powiedzieć, że jej nie polubiłam, ale jej osoba była mi obojętna. Już bardziej zainteresowała mnie tragiczna historia Zenajdy, mimo że była ona jedynie postacią drugoplanową.
Co prawda historia Maeidy mnie nie zaciekawiła, jednak nie uważam tego rozdziału za zbędny. Opowiadanie Jeszcze przywitamy słońce dobrze pokazuje dzień następczyni tronu małego państewka. Jest to niewątpliwy plus całej książki, która świetnie ukazuje takie wycinki z życia, nie tylko dzielnych wojaków i silnych najemników, ale też zwykłych ludzi i ich codziennych problemów pokazanych jakby mimochodem.
Kolejnym bohaterem książki Cena milczenia jest Hakard Rotesblatt. Hakard był kasztelanem, jednak został usunięty ze swojego stanowiska z powodu zbytniej uczciwości. W świecie pełnym intryg i szemranych interesów osoba tak nieskazitelna nie jest zbyt mile widziana. Hakard zostaje mianowany rotmistrzem i wysłany przez inżyniera Erlikona do Ossali. Jego celem jest odbudowanie chorągwi pościgowej, okazuje się jednak, że zmierzyć się musi nie tylko z brakami w podwładnych, ale też z problemami całej osady. Rotmistrz zostaje zobligowany do rozwikłania zagadki tajemniczej zarazy, która wybuchła kilka miesięcy wcześniej. Początkowo myślałam, że tak praworządna postać będzie mnie irytowała, jednak, o dziwo, tak się nie stało. Bardzo cenię Hakarda i jego postępowanie. Rotmistrz mógł być wkurzający dla swoich przełożonych, jednak jako bohater nie jest ani nudny, ani mdły. Są w nim ludzkie odruchy, które spowodowały, że obdarzyłam go dużą sympatią.
Najwięcej miejsca autor poświęcił Wernarowi Hantsholmowi.
Wernar jest najemnikiem, który przez eksperyment czarodziejów staje się niezniszczalny. Przy spotkaniu z ostrzem lub innym niebezpieczeństwem jego skóra staje się tak twarda, że nie da się jej przeciąć. Bohater początkowo nie potrafi się pogodzić ze swoją mocą, nazywając ją przekleństwem, później jednak przyzwyczaja się do niej. W opowiadaniach o Wernarze najbardziej spodobało mi się to, że jest on bardzo ludzki. Mówię tu nie tylko o jego współczuciu względem osób cierpiących, które jest poniekąd wynikiem jego „daru”. Mam raczej na myśli jego strach o własne życie. Kiedy staje z kimś do walki, nie jest pewien, czy wyjdzie z tego cało. To sprawia, że ja też się przejmuję jego losem.
Nie wszystkie sceny przypadły mi do gustu. Opis walki, czy raczej masakry, w karczmie mi się nie spodobał. Pogubiłam się i nie byłam pewna, kto i z której strony atakuje. Jednak kiedy mieliśmy do czynienia z walką jeden na jednego, to byłam zachwycona. To nawet nie musiała być walka, wystarczyło, że bohater został przez kogoś otoczony i zastanawiał się co będzie dalej. On widział napastników i ja też, jego oddech zwalniał i mój też, on oczekiwał, co się stanie i ja też. I to jest dla mnie jeden z największych atutów książki Jakuba Pawełka – wczucie się w to, co się dzieje z bohaterami. Kiedy Maeida mówi, że pot jej spływa po plecach, to ja widzę ten spływający pot. Kiedy autor wspomina, że w jej nozdrza uderzył koszmarny smród, to ja zatykam nos.
Cena milczenia pokazuje też postęp i pojawiające się wraz z nim konflikty.
W książce opisani są czarodzieje, którzy aspirują do tak wielkiej władzy, że próbując ją zdobyć, niszczą nie tylko małą wysepkę, ale także samych siebie. Ich ogromne pragnienie, aby być równym bogom, sprawia, że przekraczają granicę i przez to tracą swoją pozycję. Ich miejsce powoli przejmują inżynierowie, którzy ukazują siebie jako nowocześniejszych i mądrzejszych. Jednak, jak powiedział jeden z bohaterów książki to tylko zmiana dupska na stołku, oni też pragną władzy i wiedzy. Czy za kilkanaście lub kilkadziesiąt lat czeka ich taki sam los jak czarodziejów?
Podoba mi się również humor powieści. Jest taki niewymuszony. Cała książka jest poważna, ale raz na jakiś czas ktoś powie coś dosadnego i zabawnego. W żadnym momencie nie psuje to podniosłego nastroju, ale dodaje klimatu. Humor pojawia się w odpowiednich momentach. Moim ulubionym rozdziałem jest tytułowa Cena milczenia, gdzie pojawia się detektyw Locksher Semloh. Spodobało mi się to tak bardzo, że przewertowałam poprzednie rozdziały, aby sprawdzić, czy przypadkiem nie przegapiłam jeszcze jakichś smaczków.
Świat wykreowany przez Jakuba Pawełka jest ciekawym miejscem. Jestem w stanie uwierzyć w ludzi go zamieszkujących i w język, jakim się posługują. Każdy z nich ma swoje nawyki, dziwactwa i powiedzenia. Jeśli autor zdecydowałyby się napisać kolejne opowiadania z tego uniwersum, to bardzo chętnie bym je przeczytała. Nawet jeśli opisywałyby losy najzwyklejszych jego mieszkańców.