Mimo swojego wieku uwielbiam baśnie. I bardzo lubię nie tylko te klasyczne, które znają wszyscy, ale szukam także innych, mniej znanych. Tym razem jednak czytałam młodszym wnukom baśń o Jasiu i Małgosi. Znam ją co prawda niemal na pamięć i często stosuję różne wersje podczas czytania dzieciom, gdy widzę, że się nieco boją. A ja bardzo lubię wersję typowa dla braci Grimm, bez tych uładzeń..., lecz dzieci teraz inaczej odbierają takie historie i myślę, że w obecnych czasach taka wersja raczej by nie mogła powstać...
Jaś i Małgosia są rodzeństwem, mieszkają w domu na skraju lasu z ojcem i macochą. Jak to często bywa z macochami (zwłaszcza w bajkach), nie darzyła sympatią dzieci męża i ciągle myślała nad tym, jak się ich pozbyć z domu. Wymyśliła, że gdy dzieci zostaną dłużej w domu, to wszyscy umrą z głodu, bo bieda zagląda im w okna. Tak długo wierciła dziurę w brzuchu mężowi aż w końcu zgodził się na to, żeby wyprowadzić dzieci do lasu i tam je zostawić... Jednak nie docenił sprytu Jasia, który idąc coraz głębiej w las, rzucał kamyki znacząc tym samym drogę powrotu. Dzieci same wróciły do domu. Gdy pierwsza próba się nie udała, za kilka dni ojciec ponowił próbę zostawienia dzieci w lesie. Tym razem chłopiec miał przy sobie tylko kromkę chleba i chociaż rzucał za siebie kawałki, to ptaki i tak go wydziobały, ślad po okruchach chleba nawet nie pozostał. Dzieci zostały same w ciemnym i ogromnym lesie. Nie znając drogi do domu muszą po prostu iść przed siebie...
Gdy byłam dzieckiem, jakoś wydawało mi się to wszystko naturalne, teraz zastanawiam się, co ten ojciec miał w głowie, żeby zostawić same dzieci w lesie. Gdyby trafiły na dzikie zwierzęta, to czekałaby je straszna śmierć. Nie wiem czy teraz znalazłby się jakiś ojciec tak postępujący, może i tak, bo czasem słychać o tym, jak zachowują się "kochani rodzice"...
Gdy dzieci w lesie natrafiły na chatkę z piernika i słodyczy, to myślały, że są uratowane. Nie przeczuwały nawet, ze może ich spotkać coś złego.
Wszyscy chyba znamy dalszy ciąg tej opowieści, która ciągle jest jedną z najpopularniejszych bajek dla dzieci.
I chociaż, jak to zwykle bywa w baśniach, zło zawsze przegrywa, mnie zastanawiał fakt, dlaczego te dzieci ciągle wracały do swojego domu, do ojca i macochy. Ostatnio nawet moja wnuczka zadała mi takie pytanie, czemu Jaś i Małgosia nie zostali w lesie i nie zamieszkali w piernikowej chacie a wrócili do niedobrego taty, który je zostawił w lesie...
Ja mieszkam niedaleko lasu, kiedyś często chodziłam z dziećmi na poziomki, jagody i grzyby, więc nie miały złych skojarzeń z lasem, lecz znam takie dzieci, które panicznie boją się ciemnych leśnych zakątków i nie widzą w lesie nic przyjemnego.
Trzeba przyznać, że bracia Grimm zawsze bardzo wyraźnie dzielą dobro i zło, lecz obraz tego niby kochającego dzieci ojca trochę się rozmył.
Ta bajka nie tylko jest dla dzieci, rodzice sami mogą się także wiele nauczyć podczas analizy baśni. U Grimmów czasem aż strach się bać...
"Koniec bajki dzieci. A tam myszka leci!"
Czytajcie i dzieciom i sobie też...