Tytuł powieści nasuwa skojarzenia taniego i tandetnego romansu. A jednak to coś znacznie więcej. Owszem, mamy tu romans, ale w tej powieści przede wszystkim króluje bohaterka – kobieta i jej portret psychologiczny, co zdaje się jednym z ulubionych motywów-tematów autorki.
Ona – Julia, Polka, pięćdziesięcioletnia pani profesor literatury, otrzymuje roczny kontrakt na Sorbonie, gdzie ma poprowadzić cykl wykładów, dotyczących literatury polskiej.
On – Aleksander, Rosjanin, trzydziestoletni naukowiec historyk, piszący we Francji książkę, dotyczącą rodziny Romanowów i ostatniego cara.
Co ich połączy? Na początek sąsiedztwo w hotelu a potem coś znacznie więcej i nawet słowa wielkie uczucie to za mało.
Ona - kobieta z pewnym bagażem doświadczeń, kobieta specyficzna. Dlaczego? Bo całe życie poświęciła karierze. Wczesne – przypadkowe macierzyństwo nie pozwoliło jej stać się w pełni matką, a potem babką. Uciekała od tego w naukę, w swoją pracę zawodową. Jest sama. Tłumaczy to swoim wyborem ale tak naprawdę prawda jest inna. Nie potrafi być z kimś innym, bo jak można dać się komuś pokochać jeśli samemu się siebie nie kocha, nie toleruje siebie zarówno swojej fizyczności jak i sfery psychicznej. Ale to wygląd i wiek są dla niej największym problemem.
On - prawdziwa dusza rosyjska - przypadł mi do gustu od samego początku, mimo iż gdy go poznajemy zdaje się prostakiem i gburem. Nieprzewidywalny, nieokrzesany, decyduje za innych, jest stanowczy i nieznośny. Ale potrafi być opiekuńczy, szlachetny i szczery. Ma w sobie to „coś”.
Przy Aleksandrze Julia poznaje świat na nowo. Na nowo wyzwalają się w niej tęsknoty, przypomina sobie o istnieniu swojego ciała. Wydaje się i brzmi banalnie, fakt. Ale żeby to zrozumieć, trzeba wczuć się choć trochę w rolę pięćdziesięciolatki, która stwierdziła, że w jej życiu wszystko już skończone, że ona już tylko czeka na starość, która właściwie już ją dopadła.
Nie potrafi uwierzyć w szczerość uczuć, ba, w jakiekolwiek uczucia Aleksandra. Bo jak można kochać kogoś takiego jak ona? No właśnie, tu dochodzimy do momentu, w którym według mnie, bohaterka przesadzała. Rozumiem, że trzeba przyzwyczaić się do zmian, do obecności w naszym życiu kogoś, kto chce z nami być, kochać i robi to dla nas samych, takich jakimi jesteśmy, a nie jakimi nas widzi w swojej wyobraźni.
Julia tego nie potrafiła. Co drugi akapit wzmianka o jej wieku, o jej „starości”, o tej przepaści między nimi, która przecież nie wydaje się już nam tak dziwna.
Julia nie potrafiła być szczęśliwa, aż mi żal jej było, a jednocześnie czułam złość. Zawsze wymyśliła jakąś przeszkodę, kostiumu na plaży nie założy, bo ma 50 lat, sukienki balowej nie założy, bo trzeba umieć ją nosić a ona nie umie, gotować nie potrafi więc nie jest prawdziwą kobietą i niemożliwe, że Aleksander ją jednak kocha. W pewnym momencie już tylko pytałam, ile można? Ile można unieszczęśliwiać samą siebie, zamykać się, przekonywać bezpodstawnie, że nie ma się żadnej wartości? Czy bohaterka w porę się opamiętała? Czy Aleksander pomógł jej otworzyć się, zmobilizował do „życia”, wyzwolił z konwenansów, stereotypów, pozbawił oporów? Trzymałam kciuki za to bardzo mocno ale nie zdradzę co się wydarzyło.
Julia opowiada swoją historię siedząc na lotnisku. Spędza tu kilkanaście godzin, w ciągu których dokonuje swoistego rachunku sumienia i opowiada całą historię pobytu w Paryżu, historię, jak odnalazła i zaakceptowała samą siebie, jak również wraca do swojego dzieciństwa, trudnych relacji z matką i dziadkiem.
Ta forma powieści jest bardzo ciekawa, podoba mi się. Nie wiemy tak naprawdę jak wszystko się skończy, mimo, iż teoretycznie jest to jasne.
Do tego wiele tu wzmianek o historii i kulturze Rosji, wiele możemy się dowiedzieć o prawdziwej mentalności Rosjan. Bohaterowie wiele rozmawiają o polityce, literaturze.
Poza tym ja uwielbiam zestawienie Polska – Rosja, a tego tutaj w bród.
To, co się narzuca po przeczytaniu Rosyjskiego kochanka to myśl, że do wszystkiego trzeba dojrzeć, na wszystko w życiu przychodzi i miejsce i czas i choćbyśmy się bardzo bronili i upierali, czasem napotykamy emocje, uczucia silniejsze.
Zdecydowanie polecam