Przenieśmy się na chwilę w lata 40-te XX wieku na chilijską pustynię i do małych chilijskich miasteczek, gdzie ludzie w euforii i prawie ekstazie oczekują na odwiedziny proroka, następcy Chrystusa, a naczelna wioskowa prostytutka okazuje się głęboko wierzącą chrześcijanką, codziennie modlącą się do figury Matki Boskiej Szkaplerznej, stojącej u wezgłowia jej łoża rozpusty. Brzmi absurdalnie i surrealistycznie? Bo takie właśnie jest, taka jest powieść chilijskiego pisarza Hernána Rivery Leteliera. Pełna ekspresji, ironii i groteski, satyra ośmieszająca fałszywych proroków.
Domingo Zárate Vega vel Chrystus z Elqui jest wędrownym prorokiem, przepowiadającym rychły koniec świata. To jakby parodia wieszcza, błaznujący profeta, którego życie trochę przypomina żywot świętego, który tak naprawdę nim nie jest. Bo obserwując życie Chrystusa z Elqui ostatnią myślą, jaka przyszła mi do głowy była ta o jego świętości. Ubrany, owszem w zgrzebny habit, w sandałach z opon, nieuczesany ale za to pełen chuci przemierza małe wioski i miasteczka, głosząc nauki Pana oraz swoje prawdy i przekonując wiernych do wątpliwych metod ziołolecznictwa czy udzielając przedziwnych porad życiowych, mających ułatwić codzienny byt. Witany zarówno z entuzjazmem - przez wiwatujący i oczekujący go tłum, popadający czasem i w histerię, jak również z rezerwą i wrogością przez niewierzących czy też zwyczajnych realistów.
W gruncie rzeczy to taki pozytywny, nikomu nie szkodzący boży pomazaniec, szaleniec. Z jednej strony śmieszny, momentami rozczulający, ale również żałosny i żenujący. W tym jednak cały jego urok. Kontrowersyjny, zwariowany i barwny ma za zadanie wyśmiać fałszywą pobożność, przesadne przywiązanie do biblijnych nauk, zdewociałych posłańców bożych, którzy przekonani o swojej misji bożego posłannictwa dorabiają dodatkowo ideologię, mającą na celu zakpienie z ludzi ślepo wierzących, uznających religię chrześcijańską za jedyne i niepodważalne źródło wiedzy oraz wyznacznik dobrego życia.
Odnoszę wrażenie, że autor nie boi się świętości, nie tyle nie szanuje żadnej, bo tego nie wiem, ale nie unika mocnych słów, nie boi się przekraczać granic i norm moralnych. Skonstruował rzeszę ciekawych, wyrazistych bohaterów, spośród których każdy specyficzny i odmienny a wszyscy wzbudzają sympatię czytelnika. Oprócz tego, doskonale przedstawiona rzeczywistość lat 40-ych XX wieku, życie w małych chilijskich miasteczkach, w których życie poza pracą w kopalni saletry ogranicza się albo do modlitwy albo do stosunków płciowych.
Bo o tym wszak tu wiele się mówi. Przecież mamy Magalenę Mercado, pobożną dziwkę, świętą nierządnicę, codziennie modlącą się do swojej figurki Matki Boskiej Szkaplerznej, ale również w jej obecności obsługującą kolejnych klientów.
To właśnie do niej zmierza główny bohater chcąc z niej uczynić swoją uczennicę i kochankę.
Wszystkie zabawne wydarzenia, jakie mają miejsce w Syfie ( potoczna nazwa Providencii) oscylują wokół rzekomych cudów Domingo, jego kazań oraz batalii o Magalenę, jedyne źródło prawdziwej uciechy w mieście. Z dystansem do opisywanej rzeczywistości, wyjątkowo kwiecistym językiem, potrafiącym zachwycić samym choćby barwnym i obrazowym opisem zwyczajów łóżkowych prostytutki Hernán Rivera Letelier łączy magię z realizmem, zaskakuje i serwuje nam dawkę naprawdę egzotycznej i wesołej przygody.