Od momentu, gdy przeczytałam pierwszy i drugi tom cyklu o dziecięcych emocjach autorstwa Emilii Kiereś, wyczekiwałam czegoś więcej. Tamte pozycje przypadły mi do gustu na tyle, że po prostu zapragnęłam poznać kolejne powieści autorki. Na szczęście, na horyzoncie pojawiły się dwie kolejne książki - Miedziany listek oraz Cynowy rycerzyk. Czy i te książki przypadły mi do gustu i mogę je polecić? O jednej z nich w tej recenzji.
Stasiek jest energicznym chłopcem, który niczego się nie boi i potrafi wszędzie wejść. Los jednak bardzo szybko ściąga go na ziemię - podczas jednej z zabaw chłopiec złamał sobie nogę, która teraz tkwi unieruchomiona w gipsie. Czas powrotu do zdrowia chłopiec spędza wraz z tatą w domu wujostwa, którzy wyjechali w podróż. Stasiek nie jest tym zachwycony i bardzo chce wrócić już do swoich szalonych zabaw. Szybko okazuje się, że pobyt na wsi może być znacznie ciekawszy, nić początkowo zakładał. Nie dość, że spotyka dawną koleżankę, to jeszcze po wsi krąży najprawdziwsza... kosmitka! Czy Stasiek odkryje tajemnicę dziwnej istoty? Czy to możliwe, że przybyła ona z... kosmosu?
Tym razem autorka skupia się na postaci Staśka, który jest prawdziwym rozrabiaką. Uważam to za ciekawe posunięcie, ponieważ nie przypominam sobie, by w poprzednich książkach z tej serii pojawił się bohater/ka, który/a dosłownie rozsadzałby swoją energią każdą kolejną stronę. Tego bohatera udało mi się polubić, chociaż nie jestem pewna, czy zdołałam się z nim zżyć tak mocno, jak przykładowo z Tereską z poprzedniej części. Nie zmienia to jednak faktu, iż uważam Staśka za naprawdę dobrze wykreowanego bohatera, którego da się lubić.
Tym razem Emilia Kiereś zabrała mnie w podróż po poszukiwanie odwagi i sprawdzenie, czy bycie tchórzem rzeczywiście jest czymś złym i karygodnym wręcz. Autorka ukazuje, w jaki sposób młodzi ludzie postrzegają różne sprawy i jak próbują sobie z nimi poradzić. Tutaj, na przykładzie głównego bohatera, mamy przedstawioną wizytę u lekarza oraz emocje towarzyszące temu wydarzeniu, a także pewnego rodzaju walkę z niezbyt przyjemnym osobnikiem, który swój strach maskuje dużą złością i agresją.
Jest to kolejna warta uwagi książka, którą zdecydowanie warto podsunąć najmłodszym czytelnikom. Może i nie otworzy oczu na coś wielkiego, ale zdecydowanie nauczy wiele o byciu odważnym oraz o tym, że nawet dorośli mogą się bać - bo tak jesteśmy już skonstruowani. Bardzo się cieszę, że w powieściach Emilii Kiereś pojawiają się postacie rodziców, którzy w żadnym wypadku nie ignorują nurtujących pytań oraz uczuć swoich pociech, a starają się je w jakiś sposób wyjaśnić.
Często mówi się, żeby chłopcy nie mazali się jak baby lub żeby nie byli dziewczynkami (lub używa się brzydszych słów), bo tylko one się boją. No cóż, w tej książce autorka udowadnia, że wcale tak nie jest i zdecydowanie niszczy tego typu argumenty. O całej tej kwestii nie chcę się tutaj za bardzo rozpisywać, ponieważ nie jest ani miejsce, ani czas, aczkolwiek warto się czasami nad tym głębiej zastanowić - czy strach, czy jakiekolwiek okazanie słabości to rzeczywiście coś tak strasznego?
Cynowy rycerzyk to kolejna pozycja, którą zdecydowanie polecam zarówno dzieciakom, jak i ich rodzicom. Wiele wyjaśnia, wiele ukazuje i przede wszystkim – oprócz całej tej ważnej otoczni znajduje miejsce na zabawę. Uważam, że cały cykl warto poznać i podsunąć swoich pociechom, jako lekturę w wolnym czasie.