Wiosna! Wiosna wkoło! Już prawie rozkwitły bzy! Jak to się dobrze złożyło, że "Cynowy rycerzyk" poczekał na swoją kolej od grudnia. Po prostu idealnie. A czemu? Bo akcja książki zaczyna się właśnie teraz, pod koniec kwietnia. Wiosna, ta w książce taka zielona, pachnąca, zupełnie jak ta za oknem.
I właśnie wiosną poznajemy trzecioklasistę, Stasia, najmłodszego brata Marysi i Antka, kuzyna Tereski, znanych z poprzednich tomów serii. Staś wraz z tatą na miesiąc przenosi się do domu cioci Ani i wujka Eryka, którzy lecą do Afryki. Niestety, nie są to przyspieszone wakacje, chłopiec złamał nogę, popisując się przed kolegami i na wsi dochodzi do zdrowia.
Książka opowiada przede wszystkim o ponoszeniu konsekwencji swoich decyzji, o odwadze, męstwie, ale też strachu i agresji. I o tym, jak ważne i dobre są wszystkie emocje.
Wśród współczesnych autorów książek dla dzieci Emilia Kiereś jest gwiazdą pierwszej wielkości i kupuję jej teksty w ciemno, jak Astrid Lindgren. Dlaczego?
Bo w literaturze dziecięcej bardzo łatwo przesadzić. Albo zajmujemy się oswajaniem emocji i nie oceniamy żadnych ludzkich zachowań, szukając dla nich usprawiedliwienia i zrozumienia (dygresja: to dobrze, że je tłumaczymy, ale jednoznaczna ocena zachowania, nie człowieka, dzieciom jest potrzebna). Albo w ogóle pomijamy aspekt dydaktyczny, pisząc książki w zamyśle rozrywkowe, zabawne, a często po prostu... płytkie i głupie (dygresja: za to często zawierające odniesienia do modnych tematów, co daje czasem kiepskim tekstom potężną broń przed zasłużoną krytyką. Współczesną literaturę zaangażowaną zostawiam historii, tak jak powieść tendencyjną i socrealizm). O nie, nie, żadna z tych skrajności nie jest moją bajką! A co jest?
Właśnie takie książki jak te Emilii Kiereś. Szczere, pełne zrozumienia dla wszystkich, ale też zdecydowanie potępiające zło. I takie trochę staroświeckie: rodziny są pełne, a dorośli mądrzy, wyrozumiali i kochający, ale też wymagający i konsekwentni. Dzieci przeżywają trudne emocje, zmagają się ze swoimi słabościami i dorastają, mając idealne warunki do rozwoju. To tak ważne w dzisiejszych czasach! Podejście Emilii Kiereś do wychowania, pokazanie, jak ważna jest rodzina, matka i ojciec w życiu dziecka, stoi bardzo w poprzek współczesnym teoriom, że płeć nie ma znaczenia czy, w skrajnych przypadkach, w ogóle nie istnieje. Ma znaczenie. To nie znaczy, że inne modele rodziny są gorsze. To znaczy, że dzieci w tradycyjnych, kochających się rodzinach mają łatwiejszy start.
Brakuje mi w tych opowieściach jednego: jak sobie radzić ze współczesnością, wszechobecnymi telefonami i internetem. Te zagadnienia po prostu nie istnieją. Wiem, że straciłyby swoją staroświeckość i popieram autorkę w decyzji omijania tych tematów, jednak jest ona dla mnie tak dużym autorytetem, że chciałabym posłuchać jej dobrych, mądrych rad i w tym zakresie.