ZAMIAST WSTĘPU
Asklepios, bóg medycyny czczony przez starożytnych Greków, posiadł sztukę leczenia w takim stopniu, że potrafił przywracać ludziom życie. Nie spodobało się to Hadesowi, władcy Podziemi, który przekonał swojego brata, Zeusa, by raził piorunem lekarza, który śmiał zakłócić odwieczny porządek życia i śmierci. Asklepios, będąc nieśmiertelny, trafił na nieboskłon, gdzie do dziś błyszczy jako gwiazdozbiór Wężownika.
Zanim jednak przeniósł się między gwiazdy, wychował siedmioro dzieci, którym przekazał swoją wiedzę. Jego najukochańszą latoroślą była cicha, skromna, lecz kompetentna i opanowana Higeja. Nie cieszyła się ona jednak popularnością wśród ludzi, w przeciwieństwie do swojej siostry, Panacei, która, witana z aplauzem, pojawiała się wśród chorych z koszem leków na wszelkie dolegliwości. Asklepios dokładnie wiedział, dlaczego bliższa jego sercu była Higeja. Jej imię, spolszczone na higiena, oznacza profilaktykę zdrowotną, czyli różne działania, mające zapobiec chorobie. Imię Panacei to dla odmiany lek na wszystkie dolegliwości, cudowna pigułka, po której połknięciu choroba ma zniknąć. Mądry bóg medycyny przedkładał profilaktykę ponad terapię, jednak ludzie od wieków wolą zażywać leki, niż unikać choroby. Można powiedzieć, że Higeja miała rzesze wyznawców w starożytnych Indiach i Chinach, gdzie leczenie polegało na zapobieganiu chorobie, zanim jeszcze pojawiły się jej bolesne symptomy. Ma ona swoich zwolenników także dziś, wszędzie tam, gdzie dostrzega się rolę tzw. „stylu życia” nie tylko w zapobieganiu chorobom, lecz również w ich leczeniu. Atrybutem Higei było naczyńko (talerz?), z którego pożywiał się siedzący na jej ramieniu wąż Eskulapa – symbol zdrowienia i odradzającego się życia. To nie przypadek. Asklepios z pewnością był świadom skojarzenia: pokarm – lekarstwo, które wiele wieków później zwerbalizował Hipokrates w swojej słynnej sentencji: „Niech pokarm wasz będzie lekarstwem, a lekarstwo pokarmem.”