Każdy z nas kiedyś leczony był penicyliną. Moja Mama, jako dziecko, około 1944 roku była nią leczona w angielskim szpitalu wojskowym w Palestynie. Miliony istnień ludzkich na całym świecie zostały uratowane dzięki temu lekowi. Także dzięki temu, że ich twórcy nie chcieli go opatentować, aby każdy miał do niego dostęp. Tysiące naukowców, bakteriologów i lekarzy szukało substancji, która nie uszkadzając organizmu ludzkiego, zabija bakterie chorobotwórcze. Jednym z nich był Alexander Fleming, szkocki bakteriolog pracujący w Londynie w szpitalu St. Mary’s Medical School. Zajmował się sposobami zwiększenia odporności człowieka na bakterie chorobotwórcze, odkrył lizozym i penicyliną. Śledząc największe odkrycia naukowe, możemy zauważyć, że tylko największe umysły ze zdarzeń dość przypadkowych wyciągnąć właściwe wnioski. Przed wyjazdem na wakacje zostawił w laboratorium płytki z koloniami bakterii. Po powrocie z wakacji, że na jednej z płytek pojawiła się pleśń, która zniszczyła bakterie na tej płytce. Odkrył substancję niszczącą bakterie, którą produkowała ta pleśń i nazwał ją penicyliną. Najważniejsze, że substancja ta była zabójcza dla bakterii, ale nie szkodziła człowiekowi. Niestety w jego zespole nie było chemików, aby oczyścić tę substancję, i mogła być stosowana w leczeniu. Przez następne około dziesięciu lat próbował zainteresować biochemików tym zagadnieniem i znaleźć pieniądze na badania. Może zbliżająca się następna wojna, a więc zwiększenie ilość rannych żołnierzy umożliwiło znalezienie funduszy na te badania. Oprócz tego znalazło się dwóch naukowców: Haward Florey i Emst Cheain, którzy wyodrębnili odkrytą przez Fleminga penicylinę i doprowadzić do tego, aby mogła być używana jako lek. Wkład całej trójki w powstanie leku został doceniony i otrzymali oni Nagrodę Nobla. Chyba był to jeden z najszybciej przyznanych nagród Nobla od momentu dane odkrycia, ale to właściwie była rewolucja w leczeniu ludzi. Haward Florey i Emst Cheaing, bez których nie powstałaby penicylina, jaką znamy, pozostali w cieniu i są dzisiaj zapomniani. Natomiast Alexander Fleming, który po otrzymanie nagrody Nobla był bardzo aktywny na arenie międzynarodowej, zgarną cały splendor z odkrycia tego leku.
Maurois był w latach 50 i 60 XX wieku jednym z najbardziej znanych i cenionych pisarzy biografii znanych na świecie ludzi. Żona Fleminga zwróciła się do autora o napisanie biografii Alexandra Fleminga. Mało który autor biografii posiada przed napisaniem biografii taką ilość materiałów i możliwość rozmów z ludźmi, którzy pracowali i znali osobę opisywaną. Żona przekazała jego dzienniki i korespondencję. Jego brat opowiedział o ich dzieciństwie, a później razem z synem o jego życiu prywatnym. Mógł także porozmawiać z jego jeszcze żyjącymi współpracownikami. Współpracownicy Fleminga, a także paryscy profesorowie, którzy znali Fleminga, wprowadzili autora w trudne zagadnienia pracy bakteriologa. Dzięki temu mógł opisać pracę Fleminga.
Ja podzieliłabym tę książkę na dwie części. Pierwsze dwie trzecie książki jest fascynujące. Autor przedstawia nie tylko życie wielkiego uczonego, ale też przedstawia historię rozwoju badań bakteriologicznych. Możemy prześledzić walkę lekarzy i bakteriologów głównie z zakażonymi ranami i odkrywanie kolejnych substancji, aby ratować ludzkie życie. Natomiast ostatnia część, po otrzymaniu przez Fleminga Nagrody Nobla jest po części spisem podróży Fleminga po świecie, wygłaszanym przez niego wykładów, odbieraniem kolejnych wyróżnień. Jednak podsumowując jest to fascynująca lektura, która przedstawia nie tylko prace badawcze naukowca, ale Fleminga, jako człowieka.