Farma Heidy recenzja

Cztery pory roku na Islandii i silna farmerka

Autor: @ksiazkiagi ·3 minuty
2019-11-20
Skomentuj
1 Polubienie
Już sama forma "Farmy Heidy" jest interesująca, to opowieść-monolog Heiðy Guðný Ásgeirsdóttir, głównej bohaterki - zaangażowanej społecznie islandzkiej farmerki. Autorka oddaje jej głos, pozwala mówić o tym, o czym sama chce. A jej bohaterka korzysta z tego i prostym językiem, od serca, choć może nieco chaotycznie snuje swoją opowieść. Opowiada o sobie, swojej rodzinie, farmie, o walce z budową elektrowni, która zniszczy tereny wypasu owiec, rzekę przepływającą przez tamte okolice, a także ogólnie środowisko naturalne tych surowych terenów. Relacjonuje też swoją krótką karierę modelki, opowiada o szkołach jakie skończyła, o propozycji startowania w wyborach parlamentarnych i o implikacjach jej decyzji w tej sprawie.

"Dla mnie jest to część realizacji mojego postanowienia, że nie mam zamiaru umierać, nie pożywszy... To część tego, że chcę działać i łapać okazje. A to jest okazja do życia pełną piersią. Może na tym polega mój niepokój, jakaś tęsknota za czymś: iść dalej, pragnąć więcej, do przodu, przed siebie."

Z opowieści Heiðy wyłania się obraz kobiety silnej, pracowitej, twardo stąpającej po ziemi, takiej, która nie potrafi usiedzieć w miejscu, która chce działać, pewnej siebie, znającej swoją wartość, ale zarazem skromnej i skrępowanej publicznymi wystąpieniami. Widzimy w niej bowiem kobietę, która pracuje z mężczyznami, wykonuje często bardzo trudną, męczącą pracę, dla której podział na prace "męskie" i "kobiece" jest dziwny i nienaturalny. To taka "Wonder Woman" wychowana na farmie w surowym, islandzkim klimacie.

Heiða jest fascynującą postacią, taką niedzisiejszą, bardzo ciekawie się czyta o jej pracy i spojrzeniu na życie, które jest takie inne od naszego. Nie jest jednak tak, że nie interesuje się ona światem poza farmą, w końcu działa w swoim regionie, walczy z bezmyślnym niszczeniem środowiska, jest parlamentarzystką. Po prostu dla niej najważniejsza jest natura, jej farma, jej pasja, a inne rzeczy są tylko dodatkiem. Tak jak oficjalne spotkania, które nie mogą jej kolidować z sianokosami.

"Ziemia nie należy do mnie. To ja do niej należę. Być własnością całej tej ziemi to kolosalna odpowiedzialność..."

Cała książka jest podzielona na cztery główne części, zgodne z porami roku, które nadają rytmu życiu na farmie. Opowieści snute przez Heiðę są związane z danymi okresami, są podzielone też na konkretne dni, znajdują się wśród nich wspomnienia z dawnych lat, ale też jakieś urywki z wydarzeń danego dnia, a także plany na przyszłość. Przeplatane to jest z fragmentami wystąpień Heiðy, pojawia się również jej własna twórczość: wiersze dotyczące codziennego życia, ale też spraw ważnych.

Ponadto, "bohaterem" tej książki jest też natura - piękne islandzkie krajobrazy, przyroda, której broni Heiða, ale też takie codzienne obrazy: owce pasące się gdzieś na łąkach, mroźne zimy i olbrzymie śniegi, lato spędzone na traktorze, sianokosy... To wszystko to życie głównej bohaterki, a więc nie tylko tło opowieści, ale jej ważna część. I chociaż nie używa ona w swojej opowieści górnolotnych określeń i nie za bardzo potrafi malować słowem, to możemy wyczuć z jej słów wielką miłość do ziemi, natury, do Islandii. 

Heiða opowiada w tej książce o rzeczach sobie znanych, oczywistych dla siebie, mówi więc prostym językiem, ale też używa określeń i nazw własnych, które dla osób nie mieszkających na Islandii i nie zajmujących się wypasem owiec bywają nieznane. Powodowało to, że musiałam się bardziej skupić na czytaniu, a czasem i szukać konkretnych słów w Internecie, co nieco zaburzało mi lekturę. Wydaje mi się, że przydałyby się w tej książce przypisy, ułatwiłyby odnalezienie się w tej niekoniecznie uporządkowanej opowieści snutej przez jej główną bohaterkę. Jednak to jedyna wada tej publikacji, jaką zauważyłam.

Po "Farmie Heidy" spodziewałam się czegoś nieco innego, to znaczy miałam nadzieję na więcej informacji o samej Islandii, nie jestem jednak rozczarowana tą lekturą, wręcz przeciwnie - czytanie o życiu, pracy i walce Heiðy było bardzo ciekawe i inspirujące. Bardzo lubię historie o prawdziwych postaciach - silnych, wartościowych kobietach, które umieją sobie poradzić z przeciwnościami losu i właśnie główna bohaterka tej książki do takich należy. Dlatego też całą książkę czytało mi się wyjątkowo szybko i przyjemnie, polecam ją też Wam, jeśli szukacie ciekawej opowieści o tak nietuzinkowej postaci, jaką jest Heiða.

Recenzja pojawiła się w tej samej formie również na blogu.

Moja ocena:

× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Farma Heidy
Farma Heidy
Steinunn Sigurðardóttir
7/10

Superbohaterka z Islandii – historia kobiety, która swoją walką o dobra naturalne nakreśla przepiękny obraz otaczającego ją świata. Wizja kariery modelki na wybiegach Nowego Jorku okazała się mał...

Komentarze
Farma Heidy
Farma Heidy
Steinunn Sigurðardóttir
7/10
Superbohaterka z Islandii – historia kobiety, która swoją walką o dobra naturalne nakreśla przepiękny obraz otaczającego ją świata. Wizja kariery modelki na wybiegach Nowego Jorku okazała się mał...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Farma Heidy” to książka napisana w iście skandynawskim stylu. Nie znajdzie się w niej pośpiechu, pędzącej akcji, wydarzeń następujących jedno po drugim. To powolna historia, która nie dąży nawet do ...

@harpula.natalia16 @harpula.natalia16

Islandia jawi się w mojej głowie jako magiczna kraina lodu i ognia. Coś jeszcze nie do końca zagarniętego przez człowieka, miejsce gdzie nadal ostatnie słowo ma przyroda. Tak po cichu marzę by kiedyś...

@pod_lasem_czytane @pod_lasem_czytane

Pozostałe recenzje @ksiazkiagi

Glennkill. Sprawiedliwość owiec
"Samotność ma swoje dobre strony"

Na pewnym pastwisku w miejscowości Glennkill zostaje znaleziony martwy pasterz. Panna Maple (podobieństwo do nazwiska detektywki amatorki powołanej do życia przez Agathe...

Recenzja książki Glennkill. Sprawiedliwość owiec
Noc cudów
"Aby coś zyskać, czasem musimy coś stracić"

Akcja tej książki rozpoczyna się w Wigilię 1993 roku. Małgorzata, wdowa w średnim wieku, czeka na córkę, z którą ma spędzić wigilijny wieczór. Córka nie dociera na kolac...

Recenzja książki Noc cudów

Nowe recenzje

Tylko dobre wiadomości
Z optymizmem patrzeć w przyszłość
@Moncia_Pocz...:

Już dość dawno nie sięgałam po książki Agnieszki Krawczyk, choć kiedyś czytywałam je systematycznie. Postanowiłam nadro...

Recenzja książki Tylko dobre wiadomości
Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka