Martha Wells nie miała dotychczas szczęścia na polskim rynku wydawniczym. Jej powieści fantasy nie znalazły chyba zbyt wielu fanek i fanów w naszym kraju, gdyż ani Rebis ani MAG nie wydawały ich zbyt długo: Rebis wydał tylko jedną a MAG trzy, ale za to nie dokończył wydawania trylogii. A szkoda, bo były to całkiem niezłe książki osadzone w oryginalnym i nieco steampunkowym świecie Ile-Rien. Zwłaszcza "Śmierć nekromanty" po dziś dzień pozostała w mojej pamięci jako znakomita rozrywka i kilkukrotnie wracałem do niej po latach. Może teraz coś się zmieni, gdyż dwa polskie wydawnictwa (MAG i Uroboros) zapowiedziały na rok 2023 powrót do wydawania książek tej autorki. O ile w przypadku Uroborosa będzie to kolejna powieść fantasy, to powrót do wydawania książek M. Wells przez wydawnictwo MAG jest głównie wynikiem sukcesów jakie odniosła amerykańska autorka w gatunku science-fiction. Książki z cyklu "Pamiętniki Mordobota" (Murderbot Diaries) były od roku 2018 wielokrotnie nagradzane wszystkimi co ważniejszymi nagrodami branżowymi (w tym Hugo dla najlepszego cyklu książek SF) i zyskały sporą renomę. Cały cykl liczy sześć dotychczas wydanych utworów (nie uwzględniając krótkiego opowiadania) o długości wahającej się od długiej noweli do krótkiej powieści a M. Wells zaplanowała jeszcze kolejne trzy książki, z których pierwsza ma ukazać się już w listopadzie tego roku. Trudno przewidzieć, czy te plany zostaną zrealizowane w pełni, gdyż w ostatnich miesiącach autorka na swoim blogu podała niepokojące wieści o jej stanie zdrowia.
W Polsce pierwszą i drugą część cyklu wydano w jednym tomie, który i tak nie straszy czytelniczek i czytelników swoją objętością. Okładka zupełnie mi się nie podobała, pomimo podświadomie krwistych skojarzeń wywołanych jej kolorem oraz zabawnej i celnej aluzji do świetnego serialu "Miłość, śmierć i roboty". Oryginalne okładki amerykańskich wydań wydają mi się lepsze, chociaż z pewnością nie grzeszą oryginalnością. Ważniejsza jednak od okładki jest treść. Niestety w trakcie lektury wahałem się między rozczarowaniem i przyjemnością, co niechybnie wynika z moich nadmiernych oczekiwań wobec tak powszechnie nagradzanych i chwalonych książek. Tymczasem obie nowele zawarte w książce to oryginalne i przyzwoicie napisane utwory rozrywkowe, pozbawione jednak głębszej refleksji i omijające nie do końca sensownie ogrom potencjalnych problemów, jakie dotyczą istnienia elektroniczno-organicznych konstruktów nazywanych "jednostkami ochroniarskimi", których przedstawicielem byłu Mordbot. Przedstawicielem nietypowym, bo wskutek przypadkowych wydarzeń udało się jenu zhakować swój zdalny moduł kontrolny, ograniczający autonomię umysłu i mogący zmuszać do określonych działań. Autorka nie stawia na pierwszym planie pytań o to jak z ludzi tworzeni są zdalnie sterowani niewolnicy, w których udział części nieorganicznych jest tak duży, że wydaje się przekraczać wszelkie granice człowieczeństwa. Ani o to, jak na wpół ludzkie hybrydy są w stanie funkcjonować w interakcji z ludźmi po okaleczeniu i usunięciu ponoć "niepotrzebnych" części organicznych. Akcja koncentruje się na przygodach, misjach i zleceniach wykonywanych przez Mordbota, który pomimo usunięcia zewnętrznej kontroli dalej stara się chronić ludzi, okazując im lojalność i... uczucia? A może tylko zaprogramowane odruchy (nie jestem pewien czy jenu umiłowanie do oglądania liczących setki odcinków seriali należy uznać za cechę bardziej ludzką czy mechaniczną :D)? Jako ochroniarz zabija ono i okalecza ludzi bez wahania, ale równocześnie nie przypomina bezdusznego zabójcy i z własnej woli podejmuje działania, kierując się własnymi uczuciami. To najciekawszy element książki i trzeba przyznać, że autorka dobrze trafiła w aktualny kontekst granic funkcjonowania sztucznej inteligencji, ale nie eksploatuje go zbyt intensywnie, koncentrując się w większym stopniu na przygodowych elementach fabuły i zatrzymując się na granicy otchłani niewykorzystanych możliwości. To główne źródło mojego rozczarowania, chociaż przyznaję, że książkę przeczytałem z przyjemnością.
Mam nadzieję, że w kolejnych tomach M. Wells nie zawaha się przekroczyć granic.