Po książkę "Fabryka szpiegów" sięgnęłam z dwóch powodów. Po pierwsze miałam już przyjemność zetknąć się z twórczością Piotra Gajdzińskiego. I o ile fabuła pierwszej powieści pisarza, z dziennikarzem Rafałem Terleckim w roli głównej, zatytułowanej "Sierociniec janczarów" mnie nie zainteresowała, o tyle z drugą książką "Szczurzy szlak" sprawa miała się już zupełnie inaczej. Po drugie akcja tych powieści toczy się między innymi w Wolsztynie, mieście w zachodniej Wielkopolsce, które jest nie tylko rodzinnym miastem głównego bohatera, ale i moim. Nie ukrywam, że to specyficzne uczucie czytać książkę, której akcja dzieje się mieście, w którym się mieszka. Tym bardziej jeśli jest to thriller/kryminał, w którym nie brak morderstw, napięcia i przekrętów. Znam miejsca, w których toczy się akcja, ale oczami wyobraźni widziałam je inaczej, bardziej fabularnie, filmowo i było to bardzo przyjemne doznanie. Piotr Gajdziński zdecydowanie dobrze zna miejsca, o których pisze.
Dziennikarz prywatnej stacji telewizyjnej Rafał Terlecki, powraca w swoje rodzinne strony, by po raz kolejny rozwiązać zagadkę. Tym razem nie chodzi jednak o morderstwo, choć i ono wplącze się w prowadzone przez niego śledztwo, ale o podejrzenie, że w nieodległej od Wolsztyna miejscowości, od czasów powojennych aż do początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku, istniała tajna szkoła, w której Sowieci szkolili przyszłych nielegałów.
"[...] jeden z pałaców zostanie przeznaczony na miejsce szkolenia nielegałów, którzy za jakiś czas — być może dopiero za rok, nie wcześniej niż za kilka miesięcy — zostaną wysłani do Niemiec, a w drugim nauki będą pobierali przyszli agenci szkoleni na Polskę".
Smaczek temu wszystkiemu dodaje podejrzenie, że sowieccy agenci nadal funkcjonują w Polsce i nie tylko, żyjąc jako przykładni obywatele, często biznesmeni, filantropi, a nawet ludzie pełniący ważne funkcje państwowe. Czy Rafał Terlecki rozwiąże zagadkę tajemniczej szkoły nielegałów? Jaką wiedzę zdobędzie na temat działalności tajnych agentów? I czy przy okazji rozwiąże zagadkę morderstw i porwania? Kim jest Bolesław Świeżyński i jakie badania przeprowadza w swoim tajnym laboratorium? O tym i o wielu innych "ciekawostkach" dowiecie się w trakcie lektury "Fabryki szpiegów".
Duży plus za wykaz bohaterów wraz z krótką charakterystyką, na początku książki. To ułatwia Czytelnikowi odnalezienie się w gąszczu bardziej lub mniej ważnych postaci w powieści. Mimo tej podpowiedzi czasem gubiłam się w nazwiskach i rolach postaci drugoplanowych i musiałam się cofać w powieści. Sporo wątków i wielu bohaterów. Pisarz zaskakuje zwrotami akcji. Wyobraźnia Czytelnika ma co robić. Są ofiary, są przestępcy, są szpiedzy i układy polityczne na najwyższych szczeblach, jest przyjaźń, jest i zdrada.
Poruszamy się w dwóch przestrzeniach czasowych. Lata powojenne, kiedy to powstawała szkoła nielegałów we wroniawskim pałacu i czasy obecne, w których Terlecki prowadzi swoje dziennikarskie śledztwo. Książka trzyma w napięciu. Nie brakuje w niej przemocy, choć krew nie leje się strumieniami. Czyta się ją szybko i mimo, iż nie jest to lektura lekka i przyjemna, czytając ją, płynęłam po stronach jak łódka po spokojnych wodach jezior wolsztyńskich. Mimo że, jest to już trzecia powieść z dziennikarzem Rafałem Terleckim i po raz kolejny powracamy do Wolsztyna, miasta w zachodniej Wielkopolsce, nie ma konieczności przeczytania najpierw pierwszych dwóch książek. Choć polecam także i ich lekturę.
Czy dziś jeszcze można spotkać nielegałów w Polsce? Przyglądając się ostatnim wydarzeniom w naszym kraju... Kto wie?
Książkę polecam miłośnikom powieści trzymających w napięciu, tym których interesuje historia — prawdziwa lub nie, to musicie sprawdzić sami — tajemnice, które należy wyjaśnić oraz mieszkańcom Wolsztyna i okolic, by tym razem mogli przejść się ulicami miasta w powieściowy sposób.
Książka w ramach akcji recenzenckiej serwisu lubimyczytac.pl
Dziękuję wydawnictwu MUZA za egzemplarz recenzencki.