Pierwsze co przyciągnęło moją uwagę, to tytuł - "Szaroburylas".
No, w sumie - las, zwłaszcza w czasie bezlistnym, można tak właśnie określić, że jest szaro-bury ...
Potem, na portalu nakanapie.pl, przeczytałam opis. I to już było interesujące:
"Trzy młode kobiety. Absurdalna podróż, aby ratować świat. Czy uda im się zapobiec katastrofie? Komedia! ...
... To nie jest zwyczajny kryminał. To kryminał niezwykły, w dodatku inteligentnie napisany. I zabawny!”
Komedia i kryminał w jednym to coś dla mnie, dopisałam tytuł do listy "chcę przeczytać", ale - zaczęłam się zastanawiać czy to dobry pomysł ...
Bo niestety, jak dotąd, wszystkie książki wydawane w systemie self publishing, które zaczynałam czytać, miały wielką wadę - ewidentnie było widać, że nie zajmował się nimi żaden redaktor czy chociaż korektor. Była w nich tak duża ilość błędów wszelkiej maści, od stylistycznych po ortograficzne, że rezygnowałam z czytania - bo nie jestem masochistką, czytam dla przyjemności, a nie po to by się umartwiać ...
Nie, zdecydowanie nie lubię takich książek i obawiałam się kolejnego rozczarowania.
Ale kiedy przeczytałam recenzję na portalu "Książka zamiast kwiatka", autorstwa Małgorzaty Kursy, która napisała, że została zaskoczona in plus i poleca "Szaroburylas", m. in. dlatego, że jego autorka uniknęła najczęściej popełnianych błędów samowydawców - przeczytałam.
Z przyjemnością potwierdzam opinię pani Kursy i kilku innych osób, wypowiadających się pozytywnie na temat debiutu autorki.
Faktycznie, błędów albo nie ma, albo ich nie zauważyłam, akcja toczy się wartko, są prawdziwie wykreowane postacie, nawet drugoplanowe, choć nieźle "zakręcone", wszystko jest spójne i ma sens, choć aż roi się tam od absurdów i elementów groteski. Co w niczym nie przeszkadza, skoro, jak pisze autorka "Szaroburylas rozpiera się w dziale powieści humorystycznych".
Nie mogę powiedzieć, że jestem zachwycona, bo wolę trochę inne tematy, do tego wiele postaci irytowało mnie aż nadto swoim zachowaniem i charakterem. W życiu realnym po prostu unikała bym z nimi kontaktu, natomiast przy lekturze miałam trochę mniejszą przyjemność z czytania.
Mimo to absolutnie nie żałuję, że przeczytałam i jestem pewna, że na pewno wiele osób będzie zachwyconych - a zwłaszcza ci, co lubią absurdy.