Harry Harrison zasłyną powieścią Przestrzeni! Przestrzeni! (Make Room! Make Room!), na podstawie której, nakręcono przerażający w swej wymowie film Zielona pożywka (Soylent Green) z Charlton-em Heston-em w roli głównej. Co jest jak najbardziej słuszne, bo nad wyraz udała mu się ta powieść, poruszająca coraz bardziej realny problem przeludnienia. Ale ja nie za to lubię powieści Harry-ego, tylko za bardzo poważnie niepoważne podejście do tematu naszej przyszłości.
I tego właśnie satyrycznego podejścia do naszej jeszcze bardzo odległej przyszłości, możemy posmakować w dwóch pierwszych opowiadaniach Agent z DZIK-a (The Man from P.I.G.) oraz Agent z ROBOT-a (The Man from R.O.B.O.T.). Agenci tych dwóch ściśle tajnych formacji Patrolu, będą mieli do rozwikłania niezwykle trudne śledztwa, związane z dwoma świeżo skolonizowanymi światami. Jeden jak się łatwo domyślić będzie miał do pomocy stadko, podrasowanych genetycznie i specjalnie wyszkolonych świń, macior i odyńców. Drugi masę robotów sterowanych lekko zbzikowanym komputerem, o prawie ludzkiej psychice. Czy w takim towarzystwie można się nudzić? Zaręczam, że nie.
Nieco dziwaczne śledztwa prowadzone w dwóch kolejnych opowiadaniach, też wywołają z pewnością uśmiech, zaś suspens zaskoczy największych wyjadaczy kryminalnych. W opowiadaniu Zgodne bydlę (The Pliable Animal) były śledczy, a obecnie adoptowany członek rodziny cesarskiej imperium, wraz ze swoim dość specyficznym partnerem, postara się rozwikłać zagadkę tajemniczego morderstwa. Zabity może i sobie zasłużył, będąc nieokrzesanym chamem, którego rozwój intelektualny zatrzymał się gdzieś pomiędzy amebą a fortepianem. Tylko, że wszyscy podejrzani na widok kropli krwi dostają co najmniej mdłości. Zabicie zwierzęcia zaś powoduje najczęściej omdlenie wszystkich obserwatorów. Kto byłby zdolny popełnić taką zbrodnie na planecie nieprzejednanych pacyfistów i wegetarian?
Akcję uwolnienia porwanego członka załogi otrzymuje bardzo specyficzny tandem negocjatorów. Czy na planecie paranoików jakakolwiek normalne przedsięwzięcie może przynieś pozytywne rezultaty, dowiemy się tego z opowiadania Zrobił, co mógł (According to His Abilities).
Pozostałe cztery opowieści trochę odstają od głównego nurtu zapoczątkowanego wstępniakiem Absolwenci (The Graduates). I wprowadzają zamęt, co powoduje, że zaniżają nieco lot całego zbiorku, a szkoda, bo wcale nie są złe.
Do czego może się posunąć fanatyk, żeby wykonać zadanie. Podobnie jak kapitan Ahab z Moby Dicka tak tu Kapitan Honario Harpplayer (Captain Honario Harpplayer R. N.), nie cofnie się przed żadnym szaleństwem żeby zatopić flotę wroga. Nawet jeśli będzie musiał zamustrować na pokład kosmitę, który doskonale daje sobie radę na rejach.
Człowiek jest istotą słabą i ułomną. Jest też niezwykle skuteczny w samooszukiwaniu się. Dlatego tylko osoby mające zaburzenia dysocjacyjne osobowości (wywołane sztucznie) mogą prowadzić statki kosmiczne. Podstawowa osobowość nie może wiedzieć, co robi osobowość pilota, inaczej by zwariowała. Tylko czy pilot wie już wszystko o osobie jaką jest? Takie to jest to Kapitańskie bujanie (Captain Bedlam).
Jesteśmy sami w kosmosie, nie jesteśmy sami w kosmosie, jesteśmy sami, nie nie jesteśmy, na dwoje babka wróżyła. Ale oto nadchodzi Ostateczne spotkanie (Final Encounter), które wszystko wyjaśni? He, he, chcielibyście.
Są ludzie obdarzeni niezwykłym szczęściem, można wręcz mówić o cudzie. Jak są tacy, to z pewnością bywają ich kompletne przeciwieństwa. A jak się taki Jonasz (Unto My Manifold Dooms) trafi w odizolowanej bazie kosmicznej, znajdującej się na bardzo niegościnnej planecie, nikt nie może się czuć bezpiecznie. Obgryzając paznokcie uważajcie coby sobie tętnicy udowej nie przegryźć.
Jak to u Harrisona, szybko, sprawnie, niezwykle zabawnie, choć i na chwilkę refleksji też warto czas znaleźć. Książka czyta się sama, a potem tylko pozostaje żal, że trzeba się z jej bohaterami rozstać niestety. W tej klasie nie znajdziecie chyba nic lepszego 7/10.