Debiut Marty Siwej od samego początku wzbudzał moje ogromne emocje. Raz, że jest to mój pierwszy patronat medialny, a dwa – historia rozwijającej się relacji między Polką a Włochem? No przecież to brzmi jak przepis na świetną powieść! Dlatego też dziś pozwólcie, że opowiem Wam, dlaczego warto poznać tę historię, a także wspomnę o swoich wrażeniach po jej lekturze.
Luiza jest niezależną kobietą, która nie ogląda się za siebie i zawsze idzie prosto do celu. Wraz z siostrą, Polą organizuje imprezy okolicznościowe i to właśnie podczas jednego z takich wydarzeń spotyka Marco - zabójczo przystojnego Włocha. Ich relacja rozwija się powoli, a gdy Pola zakochuje się w bracie Marco, wydaje się, że wszystko idzie już w dobrą stronę. Jednakże na drodze przystojnego Włocha i Luizy stają różne przeszkody, a przeszłość powraca w najmniej odpowiednim momencie. Czy mimo tego uda im się utrzymać rodzące się uczucie?
Zacznę jak zawsze od głównych bohaterów. Luiza to postać, która zaimponowała mi już od początku. Jej praca, poważne podejście do obowiązków oraz kolejne odnoszone sukcesy sprawiły, że po prostu zapragnęłam być taka jak ona. Można więc rzec, że Luiza mnie zmotywowała i jednocześnie zainspirowała do pracy na swój własny sukces. Uważam tę bohaterkę za bardzo dobrze wykreowaną, ponieważ podczas lektury widać wiele cech – m.in. porywczość, impulsywność, ale też i troska, z jaką podchodzi do młodszej siostry.
Marco, czyli ów zabójczo przystojny Włoch, na początku wydawał mi się trochę zbyt przesłodzonym bohaterem. Jak wiemy, Włosi raczej słyną ze swojego gorącego temperamentu, który nie raz może wywołać dosłownie burzę. Tutaj przy pierwszych stronach było dość spokojnie, rzekłabym, że aż za spokojnie, lecz im dalej posuwałam się w tej historii, tym coraz mocniej przekonywałam się, że jednak Marco to typowy Włoch. Zresztą, autorka dopasowała jego charakter do Luizy i ta dwójka razem równa się burza z piorunami.
Marta Siwa zadbała o to, by w tej historii działo się dużo. Oprócz głównego wątku, jakim jest rozwijająca się relacja Marco i Luizy, mamy też tajemniczą przeszłość głównej bohaterki oraz grzeszki ojca przystojnego Włocha. No trzeba przyznać, że dzieje się tutaj sporo, choć początek niestety na to nie wskazywał. Tak, myślę, że te pierwsze strony, choć równie ciekawe, to jednak stanowiły trochę za długie wprowadzenie do głównego tematu. Jednak uwierzcie mi, że dalej jest już tylko lepiej, a akcja zaczyna pędzić.
Pióro autorki jest dobre, jednak czuć, że jest to debiut literacki. Mimo wszystko uważam, że Marta Siwa pisze lepiej, niż nie jeden debiutant, a dzięki temu wróżę jej naprawdę udaną karierę pisarską. Książka napisana jest lekkim i przyjemnym językiem, więc jej lektura nie sprawia żadnych problemów.
Daj nam szansę to w teorii powieść romantyczna, w której dwa dość impulsywne charaktery łączą się ze sobą, a dookoła nich dzieje się dużo. Jeżeli lubicie takie historie, to koniecznie musicie przeczytać tę książkę. Ja liczę na to, że jeszcze będę miała szansę przeczytać coś spod pióra Marty Siwej, a jej warsztat i dorobek literacki będzie stale się rozrastał.