To jest zupełnie inny świat. Ale nie mniej prawdopodobny od tego, w którym żyjemy. Świat, w którym wynaleziono preparat na nieśmiertelność. Świat, w którym ludzie już nie muszą umierać. Przeludniony świat, w którym nie ma już miejsca dla nowych pokoleń. Świat, który nie ma już prawdziwej przyszłości.
Gemma Malley, przedstawia w swojej książce właśnie taką wizję przyszłości. Rok 2140. Ludzie już kilkadziesiąt lat korzystają z dobrodziejstw Długowieczności. Nikt nie choruje, nikt się nie starzeje. Wszystko pięknie, ale realny staje się również problem przeludnienia globu, niedostatków żywności i surowców. Przywódcy wszystkich krajów podejmują decyzję o wprowadzeniu Deklaracji. Decyzję brzemienną w skutkach. Możliwość wiecznego życia w zamian za brak potomstwa. Osoby łamiące nowe prawo zamykane są w więzieniach, a ich dzieci zamykane są w specjalnych zakładach. Są nadmiarami, bez prawa życia, kradnącymi zasoby należące się jedynie Legalnym. Mieszkają w zamkniętych ośrodkach i uczą się, jak służyć legalnym by móc odkupić winy swoje i swoich rodziców. Nikt nie chce ich na tym świecie, dosłownie nikt.
Czy to jest sprawiedliwe? Czy to jest większe dobro? Czy to jest jedyne rozwiązanie? Na takie pytania będzie musiał odpowiedzieć sobie każdy czytelnik tej książki. Bo nie jest to kolejna futurystyczna opowieść w klimacie science-fiction. Jest to książka o istocie człowieczeństwa, poprzez, wydaje się, prozaiczne pytanie: co człowiek jest gotowy poświęcić w zamian za możliwość dłuższego/wiecznego życia.
Czy ludzie mogą uzurpować sobie prawo do decydowania o życiu i śmierci kolejnych pokoleń? Czy mają większe prawo przebywać na Ziemi niż ich potomkowie? Pytania zadawane w kontekście książki, ale jakże podobne do tych stawianych po II Wojnie Światowej. Nadmiary - podludzie. Tak samo, bez praw, skazani na łaskę innych: Legalnych-nadludzi. Jest to tylko jedno porównanie, ale przypuszczam, że każdy znajdzie co najmniej kilka innych.
Zagwarantować mogę, że czytając książkę, nie przychodzą na myśl takie skojarzenia. Pojawiają się dopiero po skończonej lekturze. Potrzebny jest obraz całości. Może to jest właśnie ten czynnik, dzięki któremu książkę czyta się szybko, wcale się nie nudzi i naprawdę ciężko się od niej oderwać.
Główna bohaterka, Anna, jest nadmiarem, a książka jest jej historią, opowiadaną przez nią samą. Jest jednocześnie narratorką całej fabuły, jak i bardziej bezpośrednio, autorką wpisów do pamiętnika, przecinających właściwą akcję "intymnymi" myślami głównej bohaterki. Właśnie dzięki takim zabiegom, Anna wydaje się czytelnikowi bliższa, a jej historia realniejsza. Czytam przecież jej pamiętnik, więc nie jest to jakaś Anna, tylko 'ta' Anna.
Początkowo, całkowicie zindoktrynowana nastoletnia dziewczyna z kolejnymi stronami odnajduje Swoje prawdziwe Miejsce i uczy się naprawdę żyć. A czytelnik razem z nią może na nowo odkryć wartość życia i każdego skrawka otaczającego świata.
Czy jest to książka dobra? Według niektórych, typowo babska, wg mnie przyjemna i młodzieżowa. Na pewno jest wyjątkowa, i to pod wieloma względami. Na jej kartach (i na okładce również) ukryte jest subtelne piękno, które można odkrywać na wiele sposobów. Zachęcam do tego każdego, kto zasiądzie do lektury. A zasiąść naprawdę warto :)