Z góry przepraszam wytrawnych czytelników i miłośników literatury s-f, do których sama nie należę –
za ewentualne głupstwa i oczywistości, które pojawią się w tej recenzji. To nie jest półka, z której najczęściej wybieram sobie lektury, dlatego czuję się trochę nieswojo, pisząc ten tekst. Ale recenzja
@jatymyoni zamieszczona tutaj zainteresowała mnie na tyle, że postanowiłam przeczytać zbiór opowiadań Isaaca Asimova – skoro zaś powiedziało się A, trzeba powiedzieć też B.
Wbrew obawom nie czytało mi się tej książki trudno. Wywody naukowe nie przytłoczyły mnie, zostały podane przez autora w strawnej formie i – jak mi się zdaje – koniecznej, nienadmiernej ilości. W ogóle odniosłam wrażenie, że w opowiadaniach tych nie ma ani jednego zbędnego słowa. Są napisane konkretnie, bez ozdobników, tak po męsku.
Odebrałam je z pokorą. Człowiek, który stawia się w roli wszechmogącego stwórcy bardzo łatwo
i szybko zapomina, że dzieła jego umysłu i rąk mogą wymknąć się spod jego kontroli i zacząć żyć własnym życiem. Lepszym, doskonalszym, oddzielnym, niezależnym. Przypomina to trochę relację miedzy Bogiem a człowiekiem albo między matką i dzieckiem. Nasze przekonanie o nieograniczonych możliwościach i wpływie to ułuda – jesteśmy tylko jajem, z którego coś się wykluwa, po czym otrzepuje się i rusza w swoją stronę. I nie rozumiem, dlaczego zawsze tym, co z nas się urodziło, chcemy się chwalić, a jednocześnie czynimy z tego obiekt pogardy i poniżających działań. Tytuł książki brzmi przecież Ja, robot – nie Ja, człowiek, a robopsycholog Susan Calvin mówi: Może wszyscy robotycy powinni odejść, ponieważ nie jesteśmy w stanie zrozumieć własnych tworów (s.213). Za mistrzowski uważam fragment opowiadania pt. Powód, mówiący o różnicach między robotem a człowiekiem.
W większości opowiadań roboty sprawiają naukowcom jakieś problemy. Nad ich rozwiązaniem głowią się najtęższe umysły, a wynik ich prac najczęściej okazuje się zaskakujący, odkrywa nowe, nieprzewidziane w szablonie możliwości i przydatności robotów – oraz cechy ich wszechstronnej robociej osobowości. Są troskliwe, przewidujące, mądre, można z nimi porozmawiać o miłości. Okazuje się też, że największy problem jest z ludźmi, nie z robotami – takie stwierdzenie pojawia się w książce kilka razy. Czytałam to z refleksyjnym uśmiechem, z jakimś rodzajem satysfakcji i poczuciem dumy… Ale nie z ludzi byłam dumna, tylko z robotów. Zawsze zresztą miałam więcej ciepłych uczuć dla zwierząt niż ludzi, a po przeczytaniu tej książki stwierdzam, że mam ich też więcej dla maszyn. I dlatego właśnie taki tytuł recenzji.
Osią opowiadań są trzy prawa robotyki – absolutna podstawa, ale czy nienaruszalna? W pewnym momencie pojawia się kwestia modyfikacji jednego z nich. Tymczasem, czy dopuszczenie możliwości modyfikacji ustalonych praw nie jest pierwszym krokiem do ich nieprzestrzegania? Przecież, (…) jeżeli się nad tym zastanowić, Trzy Prawa Robotyki są fundamentalnymi zasadami większości systemów etycznych na świecie (s.192).
Opowiadania Asimova, gdy je pisał, dotyczyły przyszłości – obecnie w znacznej mierze dotyczą już teraźniejszości. Jednak sedno sprawy wg mnie się nie zmieniło. Człowiek wciąż niestety nie zszedł
z piedestału i jeśli robi użytek z własnych zdolności i możliwości, jakie stwarza mu świat –
to tylko i wyłącznie dla siebie, a nie dla wyższych celów.
Te uniwersalną prawdę wyczytałam z opowiadań o robotach Isaaca Asimova.